Ostatni dziennikarz, z którym Edyta rozmawiała, pchnął ją drugi raz na Eurowizję, co stało się przyczynkiem jej zguby
Teraz diwa może mieć uraz. Poza tym, rozmowa z taką Jastrzębską czy panem z "Faktu" jest o tyleż przyjemniejsza bez tych niewygodnych pytań o muzykę, tej nieznośnej dociekliwości! Edytko, jak Ty to robisz? Dzielisz uwagę pomiędzy kontynenty, twoja kariera rozwija się jak szalona, nawiązujesz nowe kontakty zawodowe, samotnie wychowujesz dziecko a przy tym wyglądasz jak milion dolarów!
To jak to teraz będzie? Skoro Edyta zrozumiała, że może współpracować tylko z najlepszymi, albo nie będzie pracować wcale, a jej idol ma zajęty terminarz na trzy lata, to prace nad albumem rozpoczną się najwcześniej za owe trzy lata? Nawet najbardziej wytrwali, zapatrzeni i naiwni fani zaczynają wymiękać. Diwa może nie zdążyć z premierą aż zostaną jej prawdziwe niedobitki. Jej wybór, jednak męczy jej podejście i wieczne mydlenie oczu i zrzucanie winy na innych.
Oprócz tego, że jest skrajnie leniwa i każde wyjście na scenę to dla niej heroiczny wysiłek i poświęcenie, to chyba naprawdę ograniczają ją możliwości intelektualne. Jestem daleki od nazywania jej półgłówkiem, ale zaprzepaścić taki talent, to naprawdę trzeba się postarać. Wciąż wzbudza zainteresowanie mediów brukowych, rzadko która postać jest tak barwna i sama dostarcza tematów do drwin. Nagłówki piszą się same kiedy opowiada te swoje głodne kawałki. Jej reputacja artystyczna w Polsce jest spalona, choć talent niezmiennie każdy szanuje. Poważni muzycy raczej nie chcą mieć z nią do czynienia, każdą obiecującą współpracę kończy w sposób pozostawiający niesmak.
Tylko teraz pytanie, na ile można ją obwiniać za ten trudny charakter? Może nie jest w stanie tego zmienić, nie umie się dogadać, nie ma wizji twórczej i potrzeb realizacji na tym polu? Może po prostu taka jest i albo przyjdzie ją taką zaakceptować i nie oczekiwać niczego więcej lub liczyć na cud i przebudzenie śpiącej królewny?
Widząc, co się z nią stało i w jakim miejscu dziś znajduje się jej kariera, śmiało można stwierdzić, że trafiło się ślepej kurze ziarno. Na początku drogi spotkała ludzi, którzy potrafili ją niejako ujarzmić i wykrzesać z niej coś wartościowego, później się uwolniła spod dyktatu i wyszło, że ma niewiele do zaoferowania od siebie samej. Jej start był jednak na tyle mocny, że procentuje do dzisiaj i Górniak może sobie pozwolić na takie bimbanie. I tak ma status najlepszej wokalistki w kraju, to ją gdzieś zaproszą na jakieś ekskluzywne chałturzenie, a to odgrzeje jakiegoś kotleta na festiwalu i znów będą zachwyty. Zadziwiające, jak długo jedzie na sukcesach sprzed lat, może mówić o wielkim szczęściu, że wciąż otrzymuje propozycje i może licytować stawki.
Przyszłość chyba jeszcze nigdy nie była tak mglista, Edyta utknęła w martwym punkcie. Pławi się w blasku dawnych dni. Wątpię, żeby miała się odrodzić w spektakularny sposób choć co rusz oficjalnie otwiera "nowy etap". Zliczy ktoś, ile drzwi zamknęła z trzaskiem bezpowrotnie? Podziwiam, że wciąż opiera się rzeczywistości, bańka mydlana wciąż chroni jej świat, na który napiera złośliwość komentatorów jej poczynań. Cudowne oderwanie. Co mnie tutaj jeszcze trzyma? Chyba już tylko sentyment, dziwne przywiązanie, szacunek dla jej talentu. Nadzieja na lepsze dogorywa.