O ile jest za co.Flux pisze:Cenić trzeba za życia.
Dobrze to określiła Vanity.
Artyści tacy jak Jackson, Houston byli cenienie do czasu aż ich poczynania artystyczne nie zostały przesłonięte przez te prywatne - o ile było co przesłaniać.
Faktem jest też, że ogrom społeczeństwa trzymała kciuki za tych artystów, kiedy wychodzili na prostą.
A pośmiertna sprzedaż płyt?
Konsumpcyjna psychologia tłumu.
Jednakże zakup płyty nie traktuje równorzędnie z cynicznym lansem jak np. postawienie świeczuszki, czy chociażby "zalajkowania" konta gwiazdy.
Stacje radiowe, telewizyjne w tym czasie bombardują słuchacza muzyką danego artysty - i co tu dużo ukrywać - są to genialne utwory danych artystów. Utwory tak stare, że jedni wyparli je ze swej świadomości pod wpływem skandali tychże gwiazd, a inni nawet nie słyszeli z racji wieku itp.
Wspomnienia powracają, rodzą się nowe fascynacje i podskakuje sprzedaż.
Na pierwszy ogień idą składanki "THE BEST", później w szale wszystko to co jest aktualnie na półkach sklepowych.
Edycie nie życzysz, ale Ją też to spotka - oby jak najpóźniej - i nie ma się co obruszać.
Na pierwszy ogień pójdzie The Best, Dotyk, a na końcu niewykupiony nakład "MY" z 2012 roku.
Spotka też taka sytuacja i inne gwiazdy - nawet te nieskandalizujące oraz te, których już sława dawno przebrzmiała.
Opinia Edyty to nic innego jak kreci poziom, a samo porównanie świadczy o Jej deficycie pokory oraz przerośniętym EGO.