endeven pisze:Anima live w ilu egzemplarzach sie sprzedała? Na spotify nie ma jej na profilu Justyny, czy to pomogło w sprzedaży fizycznej?
Nie wiadomo, w ilu egzemplarzach się sprzedała. Nie wiadomo też, jaki był nakład.
Wydawnictwo jest sprzedawane w Empikach, na empik.com, na Mymusicshop.pl i na koncertach Justyny. Nie sposób jest dojść do tego, ile się w sumie sprzedało.
Wczoraj wieczorem "Anima live" była niedostępna na empik.com, teraz znów można ją tam kupić.
W każdym razie polecam.
B@r pisze:Akurat nie wszystkie moje posty, które widnieją w moim profilu są moje. Po tym jak kiedyś na moją prośbę zostało mi tu usunięte konto przy powrocie nastąpił błąd, którego nie dało się naprawić i do mojego konta są podczepione profile osób, które stąd odeszły.
Wiem o tym, zauważyłem już wcześniej, że niektóre posty sygnowane Twoim nickiem i avatarem zostały napisane w rodzaju męskim, a niektóre w rodzaju żeńskim.
Ale te 3 wypowiedzi, które przytoczyłem wyżej, są akurat Twoje.
B@r pisze:Niestety "tornado zmian", które zostało ogłoszone niedawno, a które zbiera żniwo od 2 lat bardzo mnie do Justyny zniechęciło.
I postanowiłeś dać upust temu zniechęceniu, pisząc artykuł o tym, że Justyna rzucała w swojego męża książkami i gazetami?
Jeszcze 2 lata temu Justyna udzielała wywiadów dla "Faktu". Nawet zaśpiewała na gali 10-lecia tego tabloidu. Najwyraźniej nowy menadżer przekonał ją, że taka artystka jak ona nie powinna układać się z brukowcami, no więc się zaczęło...
W styczniu Justyna napisała na Facebooku:
Justyna Steczkowska pisze:Kochani! Jestem w stanie "małej wojny" z gazetą Fakt, ponieważ czekam na pierwszą datę rozprawy. W związku z tym co najmniej raz w tygodniu pojawia się jakiś paszkwil na mój temat, który nie ma nic wspólnego z prawdą, a który bez zastanowienia (i sprawdzenia informacji u źródła) przedrukowują inne media niepotrzebnie powtarzając kłamstwa.
Ciekawe, o co poszło... Który konkretnie artykuł "Faktu" spowodował, że Justyna zdecydowała się pójść do sądu?
B@r na pewno zna odpowiedź, ale nam jej nie poda.
O tym, że Edyta zaśpiewała niedawno w centrum handlowym, "Fakt" nie napisał nic. Ale co by było, gdyby na miejscu Edyty była Justyna? Wtedy pewnie "Fakt" napisałby mniej więcej tak:
"Ponieważ nikt nie chce kupować biletów na koncerty Justyny Steczkowskiej, ta przebrzmiała gwiazda polskiej piosenki wystąpiła ostatnio w centrum handlowym Posnania. Klienci galerii handlowej mieli okazję zobaczyć, jak na żywo prezentuje się zmieniona nieudanymi operacjami plastycznymi twarz Jusi. Samozwańcza diwa, znana ostatnio z tego, że rzuciła męża dla pulchnego 27-latka, zaśpiewała kilka utworów, których nikt nie znał. W międzyczasie wypinała pupę w stronę publiczności. Czy matce trójki dzieci przystoi takie zachowanie? Ponieważ zawodzenia Steczkowskiej nie dało się zbyt długo słuchać, klienci poznańskiego centrum handlowego bardzo szybko zrezygnowali z oglądania Jusi i wrócili do robienia zakupów. Kiedy śpiewała ostatnią piosenkę, pod sceną stało już tylko kilka osób. Justyna mogła się poczuć rozgoryczona, ale nie powinna się martwić - na pewno pocieszy ją jej ukochany menadżer".