Dzięki!
Słuchajcie, mam dylemat, bo Rolling Stones znowu ruszyło w trasę. Mam wrażenie, że to może być ostatnia, choć z nimi to nigdy nic nie wiadomo... chciałbym zobaczyć ich live, jednak ceny i lokalizacje odstraszają mnie. Jakieś sugestie? Myślicie, że warto poczekać, aż dodadzą więcej krajów (bardziej po drodze mi do UK niż do byłego RFN na przykład)?
A co do tematu, ostatnio przeze mnie zaliczone:
- The Cranberries, Wrocław, 1 maja. Moj ulubiony zespół w latach gimnazjum. Aktualnie mało słucham, ale był to miły powrót do dawnych brzmień. Niektóre nagrania usłyszałem po raz pierwszy od... 10-15 lat. Jednak jeszcze milej by było, gdyby Dolores okazała widowni więcej energii, zainteresowania. Miałem wrażenie, że odbębniła to byle jak. Ponieważ był to koncert plenerowy, były też przejściowe problemy z akustyką.
- Lacuna Coil, przy tej samej okazji. Znacznie lepiej, żywiej, choć na co dzień mało słucham takiej muzyki... szóstka za sam kontakt z publicznością i żywiołowość, sceniczność
- Gosia Andrzejewicz, Wrocław, kwiecień. Ściśnięcie wciąż licznego grona Gosiomaniaków do ciasnej jak puszka na sardynki salki klubiku Hah było słabym pomysłem. Gosia krótko, konkretnie i nudno nieco. Poszedłem z ciekawości, a jak wiadomo, jest to pierwszy stopień do piekła
- Sarah Connor, Berlin, 18 marca. Głównie po niemiecku, ale miło dla ucha (choć melodie i teksty nie są czymś wiele więcej niż ocierający się o banał mainstreamowy pop). Sentymentalne wartości. Główne przebłyski: medley ze starymi (ale niektórymi wciąż jarymi!) anglojęzycznymi hitami z zapowiedzią od wokalistki: "teraz coś z moich mrocznych czasów"... Przepięknie i nietypowo zaspiewana z tłumem ludzi "From Sarah With Love"... Sympatyczne covery hitów Jacksona na bis oraz bis bisów - Augen auf... oraz duet z Hennigiem Wehlandem, najnowszy jej singiel zresztą.