Margaret pisze:
Moim zdaniem międzynarodowy debiut wyszedł za późno, dobór singli też mógł być inny. To, że rozmieniła się "na drobne" promując płytę w innych krajach uważam za plus. Gdyby skupili się tylko na UK i tam by nie wypaliło, to nikt nie usłyszałby o Edycie.
Spójrzcie na Kate Ryan czy Danzela - w UK jest kiepsko, ale w Polsce byli światowymi gwiazdami, mającymi kilka hitów.
Ojej, nie ma co porównywać ich karier z Edi...
Pump It Up czy
Desenchantee to jednak były megahity w Europie. Ryan do tego od początku podbiła niemal cały kontynent i to na lata. Włożyła mnóstwo pracy, cały czas prawie aktywna, cały czas jakiś hit do radia. UK nie było im potrzebne (chociaż podejrzewam, że i tam mieli swoich fanów), bo na kontynencie kosili równo. Edi - nigdzie.
Impossible po prostu zaistniało w niemieckojęzycznych krajach. Nic więcej. To miło, ale nie ma co przeceniać, że była gdzieś poza Polską światową gwiazdą. Chociaż potencjał takowej wg mnie miała, za samo gwiazdorzenie.
Dodano po 19 minutach 46 sekundach:
vanity pisze:
Największym błędem było żółwie tempo wydawania płyt, singli, występów Edyty, w rezultacie rzadkiej obecności Edyty-artystki w zachodnich mediach. A także drastyczne zmiany wizerunkowe: dziś jest divą, za 5 lat seksi piosenkarką z pępkiem na wierzchu. To miałoby sens, to zaprezentowanie różnorodności Edyty, w przypadku gdyby była pracowita jak pszczółka, albo choćby jak Celina Dion. A tak, to miało się wrażenie, że za każdym razem pojawiał się ktoś nowy.
Nie znam się na angielskim, ale nawet jeśli jej wymowa nie była idealna to Edytę wspaniale się słuchało. Bo to nie tylko o wymowę chodzi. Ale, paru śpiewającym osobom się udało, pomimo ich akcentów, niekiedy bardzo słyszalnych. Z aktorami na zachodzie jest podobnie.
.
Ja się też nie znam na angielskim, ale z perspektywy pracy w tym języku i mieszkania za granicą stwierdzam, że akcent Ed był co najmniej dopuszczalny. Inna rzecz jej wizerunek... za mało 'światowa', mimo wszystko. Ale jak z takiej Celiny zrobili królową, to i z niej się dało.
Zgadzam się, że te zmiany wizerunku w połączeniu z latami przerw dały taki efekt. Edyta/ jej sztab pewnie widzieli w tym jakąś spójność, ale jestem pewien, że zachodnie media i odbiorcy - średnio. Myślę, że paradoksalnie jej karierę na świecie zahamował megasukces w Polsce.Bo wtedy skupiła się na żerze w kraju i zanim wrócił temat podboju zagranicy, z 1994 roku zrobił się 2003. Gdyby w Polsce była niedoceniona, to naturalnie po prostu parłaby może mocniej na zachodnie rynki. Ale róznie to bywa... Siłą Edi było połączenie przaśnych tanecznych nutek z głosem diwy i wielkimi balladami - i gdyby na tym motywie wydała jakiś mocny kawałek i nawet może album na przełomie tysiącleci, to by się może lepiej za granicą wybroniła.
Ale śpiewała wtedy np.
Dumkę. W sumie czemu to nie był hit w krajach byłego ZSRR? A nie był?
Taka Sarah Connor na przykład oparła swoją karierę na konkretnych uderzeniach: jestem z kontynentalnej Europy, ale jestem z USA. Jestem wulgarna, ale jestem delikatna. Nagrywam siedem płyt rok po roku, kuję póki żelazo gorące. Bo nie każdy jest Adele i może robić sobie przerwy.
Inna rzecz,że być może naszej diwie wcale nie zależało na wyjściu z tego między Polską a nie Polską status quo zaginionego meteorytu?