Piękny wieczór z Edytą. Powiedzieć, że filmiki na youtube nie oddają zupełnie charakteru tego występu to nie powiedzieć nic. Takie muzyczne spotkanie trzeba po prostu przeżyć. Cieszę się, że miałem taką okazję i zdecydowałem się na jeden z koncertów w ramach tej trasy. Tym bardziej cieszę się, że wybrałem Lublin, bo Lublin dał czadu!
Ale po kolei.
Koncert rozpoczął się wprowadzeniem dotyczącym ostatnich tragicznych wydarzeń we Francji. Edyta zastanawiała się nawet, czy nie powinna była go odwołać bądź przenieść - na taki krok zdecydowało się przecież wielu wykonawców. Moim zdaniem nie tędy droga - właśnie w takich momentach potrzeba nam normalności i zdaje się, że E. doszła do tego samego wniosku.
Muzycznie rozpoczęło się dość standardowo - intro z syrenami, później "Jestem kobietą". Na żywo robi to zupełnie inne wrażenie niż na nagraniach, ale nie obraziłbym się, gdyby to była ostatnia trasa z tego typu wprowadzeniem. Później było już bardziej lirycznie - emocjonalne "Nie zapomnij", które miało tego wieczoru jeszcze mocniejszy przekaz. W międzyczasie parę hitów z "Teraz-tu" na czele (rockowy aranż wychodzi na dobre temu numerowi). Piękny duet z Mietkiem ukoronowaniem pierwszej części koncertu (choć Mieczysław wyjątkowo w średniej formie). Druga część bardziej drapieżna, "Your High" ze skrzydłami (strzał w dziesiątkę), zaskakujące "Niebo to my" i w końcu piekielnie energetyczne "Nie było" z Glacą, który popisał się także w solowym wejściu. Muszę przyznać, że tym razem nawet nie musieli podrywać publiki z miejsc - już po kilku taktach "NB" wiedzieliśmy co mamy robić. W tej części miała miejsce też piękna akcja zorganizowana przez najwierniejszych fanów Edyty czyli "w górę serca", jak to dość niefortunnie określił jeden z nich. Oddać jednak trzeba, że wycięcie takiej ilości serc musiało zająć mnóstwo czasu, za co wielki szacunek. Kiedy na znak wszyscy podnieśliśmy te serca do góry - wyszło pięknie. Nie mogę sobie nawet wyobrazić jak wspaniale musiało to wyglądać z perspektywy Edyty (szkoda, że nie wrzuciła takiego ujęcia na facebooku, Marcin Wieczorek ponoć udokumentował całą akcję). W ogóle prezentów tego dnia Edyta otrzymała moc. Odwdzięczyła się za nie z nawiązką, zwłaszcza w ostatnim wejściu, chyba moim ulubionym (także repertuarowo). "Nie proszę o więcej" z zaręczynami w tle wypadło pięknie. Bardzo pozytywna akcja, nawet ja stary chłop się trochę wzruszyłem. Najmocniejszym punktem występu było dla mnie o dziwo "Oczyszczenie", które zabrzmiało fenomenalnie. Nawet nielubiany przeze mnie "List" został przez Edytę zaśpiewany w takiej formie i w takiej oprawie, że byłbym skłonny polubić ten numer (oczywiście gdyby nie fakt, że w repertuarze Edyta ma setki lepszych i mniej patetycznych kawałków
). Na zakończenie "To nie ja" zmieszane zadziwiająco trafnie z "Your High" i słynnym "Gangnam Style" - czysta radocha.
Mówiąc o rzeczach ważnych i ważniejszych należy oddać Edycie, że wokalnie dała radę. Jasne, to już nie jest ta sama Edyta, którą podziwialiśmy kiedyś. Ale to nie znaczy, że nie słucha się jej tak samo dobrze. Dojrzała, świadoma, piękna (od strony wizualnej to też była uczta). Jeśli chodzi o publiczność, to na moje oko jakieś 2,5-3 tysiące osób (cała płyta wypełniona, trybuny w jakichś 60%). Efekty świetlne i dźwięk także na wysokim poziomie, choć przyznam szczerze, że nie przywykłem do tak wysokich dźwięków w tak wielkim natężeniu. Trochę żałuję, że nie wprowadzono żadnych zmian w setliście (prócz powrotu "Nie zapomnij"). Brakowało mi piosenek z drugiej płyty, brakowało "Glow On". Widocznie taki był wybór Edyty - zarówno biorąc pod uwagę jej teraźniejsze możliwości wokalne, jak i to, w jakim stopniu odnajduje się obecnie w takim repertuarze. O dziwo nie przeszkadzały mi edytowe mądrości życiowe - pewnie dlatego, że podała jej w dość strawnej formie, atmosfera wśród widzów też przychylna, więc było to uzasadnione i na miejscu. Pozostaje tylko na podsumowanie napisać to, co na początku: to był piękny wieczór z Edytą.