Byłem dziś na koncercie Sylwii w Atlas Arenie. I nie żałuję.
Muzyce Sylwii baaardzo daleko do miana sztuki wysokiej, ale i tak lubię jej przeboje. Poza tym miałem ogromną ochotę zobaczyć, jak wygląda jej koncert, tym bardziej, że bilety były niedrogie (zapłaciłem 70 zł za miejsce na płycie).
Sylwia zaśpiewała aż 7 piosenek z płyty, która będzie miała premierę 25 listopada. I to trzeba pochwalić - ja to traktuję jako pewne odwdzięczenie się fanom za to, że wydali pieniądze na bilety - ci fani mają przywilej posłuchania na koncercie nigdzie jeszcze niewydanych utworów. Chociaż... te nowe piosenki Grzeszczak i tak już hulają po YouTube i wytwórnia, czyli Warner Music Poland, nic sobie z tego nie robi. W zasadzie jest to bez znaczenia, bo ten album i tak dobrze się sprzeda... Nowe piosenki są w stylu starych - tak więc jeśli ktoś spodziewał się muzycznej rewolucji u Sylwii, to może się poczuć zawiedziony.
To kolejne miłe dla ucha, nieskomplikowane kawałki, radio friendly.
W setliście koncertu zabrakło mi piosenki
Nowy Ty, nowa ja, którą lubię, i którą Grzeszczak śpiewała na innych koncertach z tej trasy. Nie było też
Flirtu i najnowszego singla,
Bezdroży - widocznie Sylwia nie chce śpiewać całej piosenki solo, bez Ziółki.
Pod względem muzycznym trasa sprawia wrażenie dopracowanej - przyznaję, że aż tak nie interesuję się karierą Grzeszczak, by stwierdzić, czy wszystkie aranżacje były nowe, czy nie, ale słychać było, że pogrzebano przy tych kawałkach.
Sen o przyszłości został zagrany w wersji akustycznej, natomiast większość przebojów przearanżowano na bardziej rockową modłę. Sylwii na scenie towarzyszyło 9 muzyków - dwóch gitarzystów, perkusista, kwartet smyczkowy, jeszcze jedna dodatkowa skrzypaczka i nawet puzonista. Ale nie było chórku... Zresztą, kiedy Sylwia chciała dać trochę odpocząć swojemu głosowi, wystarczyło, że kierowała mikrofon w stronę publiczności - i już fani, nie tylko ci stojący tuż pod sceną, sami śpiewali.
Wokalnie Grzeszczak dała radę. Mnie się jej głos podoba. Lubię i jej "porykiwania" i jej quasi-operowy sposób śpiewania. Jednocześnie zgadzam się, że pod względem przekazywania emocji ona nie dorównuje Edycie. Ale i tak jako człowieka dużo bardziej wolę Sylwię niż Edytę.
Wracając do koncertu... Jeśli chodzi o oprawę, nie było tu niczego w złym guście. Piosenkom towarzyszyły wizualizacje, może czasem trochę zbyt łopatologiczne (opadające liście jako tło do piosenki
Jesień). Nie było tancerzy ani bogatej scenografii, Sylwia ani razu się nie przebierała, cały czas miała na sobie złotą bluzkę i złote obcisłe spodnie - tutaj muzyka była najważniejsza.
Plus dla Sylwii za bardzo dobry kontakt z publicznością, parę piosenek zaśpiewała, siedząc na samym końcu miniwybiegu, tuż przy fanach, podawała im ręce, na koniec koncertu powiedziała, że jeżeli ktoś ma ochotę, to zaprasza jeszcze na zdjęcia i autografy, dodała, że może się podpisać na gadżetach, które można nabyć na miejscu (koszulki i smycze na telefon), ale na zwykłych kartkach też się podpisze. I jak tu jej nie lubić? To taka miła, sympatyczna dziewczyna z sąsiedztwa...
Nie było dzikich tłumów. Myślałem, że na koncert Sylwii przyjdzie więcej ludzi. Mam też wrażenie, że ten koncert nie był dobrze rozreklamowany...
Setlista:
1.
All for you
2.
Pożyczony
3.
California
4.
Ocieplenie
5.
Tamta dziewczyna
6.
Kumple
7.
Jesień
8.
Kiedy tylko spojrzę
9.
Żyj na medal
10.
Co z nami będzie
11.
Karuzela
12.
Sen o przyszłości
13.
Hotel chwil
14.
Małe rzeczy
15.
Księżniczka
16.
Tamta dziewczyna (bis).