Wszystko już się wyjaśniło - Edyta nie wesprze budowy izby pamięci Violetty Villas (jakkolwiek dziwnie to brzmi). Zresztą od samego początku to wyglądało jak fakenews. W dalszym ciągu Edyta pozostaje jedną z nielicznych polskich gwiazd, które nie promują swoim wizerunkiem żadnych, absolutnie żadnych działań czy większych akcji charytatywnych.
Ostatni koncert Diva zagrała 13 marca 2017 w Poznaniu. Już od prawie roku nie zagrała żadnego koncertu - nie dlatego, że była chora, nie dlatego, że ktoś z jej najbliższych był chory, nie dlatego, że była zajęta nagrywaniem płyty, tylko dlatego, że po prostu nie chciała - i tyle.
W wywiadach już nawet nikt jej nie pyta o finał trasy "Love2Love" na Torwarze. Ciekawe, dlaczego... Przez ostatnich 10 lat Edyta zagrała w Warszawie tylko jeden koncert dla fanów ("HBO Exclusive"). Nawet Madonna miała przez ten czas 2 koncerty w naszej stolicy, a Edyta - tylko jeden.
Kariera Edyty tak bardzo przypomina karierę Violetty Villas:
- obie miały wybitne głosy, ale jednocześnie obie nie miały szczęścia do repertuaru
- obie były / są skłócone z resztą branży
- obie wydały swoje ostatnie płyty z premierowym materiałem, kiedy miały 39 lat
- obie nie dbały o prawa do swoich utworów i ich dostępność - efekt jest taki, że dzisiaj w serwisach streamingowych dostępne są zaledwie dwie płyty Villas, a w Empikach można kupić tylko dwie płyty Górniak (reedycję "Dotyku" i "Złotą kolekcję")
- nie było jednego, konkretnego momentu, w którym kariera VV się skończyła, to był proces, i dokładnie tak samo było (jest?) u Edyty.
Różni je natomiast to, że były okresy, kiedy Villas naprawdę nie miała pieniędzy, natomiast Edycie szczęśliwie prawdziwa bieda nigdy nie zajrzała w oczy.
Na parę miesięcy przed swoimi 50 urodzinami Villas po raz drugi wyszła za mąż, najpierw była niby wielka miłość, potem huczne wesele, wydane zresztą na kasetach wideo, a niedługo potem rozwód i liczne wywiady. Edyta ma ten etap jeszcze przed sobą - ona też znajdzie swojego Teda Kowalczyka.
I wesele będzie transmitowane na Insta Story i na snapchacie Nositorby. Ale jeszcze
przyjdzie na to czas,
przyjdzie czas,
przyjdzie czas...
Niestety, nie ma żadnych przesłanek, by myśleć, że w karierze Edyty nastąpi jeszcze jakiś przełom. Od premiery jej ostatniej płyty minęło już ponad 6 lat i żaden dziennikarz nawet już jej nie pyta, jaki ona ma pomysł na kolejny album. Bo po co?
Edyta nie jest dzisiaj ani artystką, ani celebrytką - ona jest gwiazdą. I uwielbia tak być traktowana.
Myślę, że ona na przykład nigdy by się nie zgodziła nagrać chórków na płytę innego wykonawcy - tak jak na przykład Zbigniew Wodecki sam zaproponował, że nagra chórki na płytę Artura Andrusa, czy Kayah - że nagra chórki na płytę Maryli Rodowicz.
Na fanpage'u "Edyta Górniak Poland" jest krótki filmik z Instagrama Wieczorka: Edyta siedzi w lokach w fotelu jurorskim "Voice'a" i kłębi się przy niej mnóstwo osób - jedna poprawia jej make-up, druga - fryzurę, trzecia coś do niej mówi, czwarta - nagrywa telefonem. Jej twarz na tym nagraniu przypomina maskę, jak już ktoś napisał w shoutboxie, ona wygląda jak kobieta-kot. Ja bym jeszcze dodał: jak lalka. Ale ona sama wybrała dla siebie taką drogę... Nie ma przy niej ani jednej rozsądnej, twardo stąpającej po ziemi osoby, która powiedziałaby: "Stop!". Edycie odpowiada to, jak jej życie, jej twarz i jej kariera wyglądają teraz.
Dzisiaj kumpel Wieczorka, Adrian Nychnerewicz z "Super Expressu" pochwalił się na Instagramie, że Edyta udzieliła mu nowego wywiadu. Będzie o "The Voice", o "Leśniczówce", o siostrach Godlewskich, o Justynie Steczkowskiej i o prawie jazdy. Tak że tak...