Byłem w Sopocie, bilety kupiłem chyba jeszcze zanim oficjalnie potwierdzono, że Edyta będzie śpiewać i nie pojechałem tam dla niej tylko z zupełnie innych względów osobistych.
The power of love cudownie brzmiało. Amfiteatr miał perfekcyjne nagłośnienie, wszystko czysto i dobrze słychać, wreszcie niemalże idealnie i z przyjemnością, oby więcej takich koncertów pod względem technicznym.
Faktycznie kiedy Edyta wyszła za pierwszym razem cały amfiteatr wstał, niektórzy biegli bliżej do przodu żeby ją zobaczyć, dostała gorące owacje. Wrażenie boskie, ja miałem dreszcze, głos anioła i potęga jednocześnie, rozniosła operę leśną i pokazała klasę
Przy duecie było inaczej, piosenka nikomu nieznana, nudna, chociaż ślicznie brzmiało zakończenie, była moc
Natomiast specyfiką koncertów w Sopocie jest to, że ludzie bawią się dobrze przez ok pierwsze 2 godziny, Polsat katuje reklamami, co 20 minut przerwa, wszyscy biegają po kiełbaski i piwo, do toalety, na papierosa itd, publiczność jest w ciągłym ruchu, następnie powoli wszyscy zaczynają być zmęczeni (ja również to odczułem) nie pomaga już wtedy nic, na pół godziny przed końcem ludzie zaczynają wychodzić. Ok, połowa amfiteatru wyszła przed ogłoszeniem wygranej bursztynowego słowika. Podobnie było drugiego dnia, gdzie na finał była Edyta, wtedy tak samo ludzie już wychodzili. To generalnie nie ma znaczenia bo telewizja pokazuje występ ale piszę to żeby powiedzieć jak to wygląda, z pewnością przeczytamy z czasem komentarze, że publiczność wyszła z koncertu kiedy na scenę weszła Edyta, to nie tak.
Co do repertuaru występu specjalnego naszej divy, a raczej jak zwykle jego braku. Dla fanów jej talentu wokalnego owszem, zawsze dobrze bez względu co zaśpiewa, natomiast dla zwyczajnych ludzi średnio, albo kiepsko, nie można potańczy i poskakać.
Po koncercie poszedłem spać, nie czekałem na spotkanie z Edytą, nie wiem czy odbyło się czy nie
Pozdrawiam