Zwierciadło

Opublikowano 1 czerwca 1995

0

Zwierciadło (06/1995)

Edyta: „To nieprawda”

IMIĘ I NAZWISKO: EDYTA GÓRNIAK
ILE MASZ LAT: 22
ZNAK ZODIAKU: Skorpion (14.11.72)
KOLOR OCZU: To zależy od pogody. Jak jest słońce – piwne, kiedy pada deszcz – brązowe, gdy płaczę – zielone
IDEAŁ MĘŻCZYZNY: Mądry, inteligentny, dowcipny, spostrzegawczy, męski, delikatny, subtelny, wrażliwy, opiekuńczy, typ: Keanu Reeves
ULUBIONY BOHATER: Dracula (potrafił naprawdę kochać)
CO JADASZ: Lubię polską kuchnię: kartofelki, pomidorową, grzybową, warzywa i owoce o naturalnym smaku, schabowy raz w tygodniu
ULUBIONE ZWIERZĘ: Psy, sarenki
HOBBY: Muzyka, moda, kino
WSZYSTKO, CO NAJWAŻNIEJSZE: Ludzie, dźwięki, kolory, zapachy, zwierzęta

Jedni piszą, inni malują. Są i tacy, którzy nie umieli dokonać w życiu właściwego wyboru. Edyta śpiewa. Od najmłodszych lat, dźwięki towarzyszyły jej życiu. Muzyka jest w niej. Tak to czuje. A może to ona jest… muzyką? Jej głos ma magnetyczną wprost siłę. Dynamizm, pasja i uczucie, z jakim śpiewa, każą przypuszczać, że drzemią w niej: ogromna energia i duża wrażliwość. Po prostu talent.

Szkołą zawodu i szkołą życia było dla niej „METRO”. Miała zaledwie 17 lat i była zupełnie nie przygotowana ani na sukcesy, ani na porażki. Nikt wówczas nie przejmował się stanem jej emocji. Nawet dziś, po kilku latach pracy na scenie, dostosowywanie się do wymogów i oczekiwań publiczności, mediów, show-businessu, wymaga ogromnej samodyscypliny. A wtedy było to jeszcze trudniejsze. Radziła sobie ze sobą różnymi sposobami. Musiała walczyć z własną słabością i z własnymi nastrojami, depresjami. Zdarzało się, że uciekała… w głąb siebie, przed ludźmi, nawet przed przyjaciółmi. Przed tymi, którym mogła ufać, potrafiła ich nawet zawieść. Potrzebowała samotności, dystansu, ale… nauczyła się przeczekiwać trudne chwile. Dziś jest gwiazdą.

Edyta zauważyła pewną prawidłowość. Gdy mówi, ludzie często jej nie rozumieją, ale gdy zaczyna śpiewać – natychmiast nawiązuje kontakt. Śpiewaniem wyraża siebie, bo wyśpiewać można prawie wszystko. Gdyby nie poznała różnych odcieni życia, jej śpiew nigdy nie zabrzmiałby tak prawdziwie. Nie broni się przed tym, co ją w życiu spotyka; dobrem, złem. Nie ucieka, nie udaje, że ją to nie obchodzi, nie boli, nie śmieszy.

Jest coraz bardziej krucha, coraz łatwiej ją zranić, obrazić, ale dzięki temu widzi życie od takich stron, których ludzie nie chcą dostrzegać, bo tak wygodniej im żyć. Nawet się przed tym bronią. Ona nie chce łatwiej żyć. Chce wszystkiego doświadczyć, bo to pomaga zrozumieć i przekazać ludziom prawdę.

Jest szczera. Może niepotrzebnie? Ufna – za bardzo? Uważa, że dziennikarze czasem wykorzystują to przeciw niej. Nie zawsze potrafi wyartykułować, to, co myśli. Stara się mówić otwarcie, by nie uważano jej za niedostępną, za jakiś ideał, kogoś, kto nie popełnia błędów. Za kogoś, komu się zawsze wiedzie i udaje. Od wielu lat powtarza w wywiadach o sobie to samo. W głębi duszy, tak naprawdę, wcale się nie zmieniła. Zmieniły się raczej okoliczności. Ludzie odbierają inaczej to, co mówi. Nadają temu inny sens. Patrząc na nią poprzez jej sukcesy i nagrody, chcą zapewne dostrzec dumę, zarozumiałość, pewność siebie. A ona jest tak samo wrażliwa i spontaniczna jak parę lat temu. Może tylko częściej niż kiedyś udaje jej się ukryć przed publicznością swoje emocje. Popełnia błędy, ma wady, złe dni. Jak każdy człowiek. Ci, którzy z nią pracują, wiedzą najlepiej, że potrafi być… nieznośna. Od innych żąda wiele, ale i sama wiele daje. Bo żeby być najlepszym, trzeba być perfekcjonistą. Potrafi pracować po kilkanaście godzin w ciągu doby.

Śpiewanie było dla niej zawsze przyjemnością. Odkąd śpiewa na scenie, wiele się zmieniło. Do koncertu trzeba się przygotować. Gdy się ma 22 lata, urodę, powodzenie, wybór między próbami, a spacerem z chłopakiem, czy wieczorem z przyjaciółmi na pewno pozostaje trudny. A jednak by mogła wzruszać, bawić publiczność musi skoncentrować się na pracy. Jej życie osobiste jest więc nieuporządkowane. Brakuje prawdziwego ciepłego domu, w którym ktoś zawsze czeka.

Jedyne czego się boi, to oceny słuchaczy. Stara się zatem tak przygotować do każdego koncertu, jakby o był jedyny koncert w jej życiu. Dlaczego tak to przeżywa?

Bo jest takim człowiekiem. Widząc pośród wielu pięknych drzew, jedno złamane, zawsze pochyli się właśnie nad tym. Nie przejdzie obojętnie obok żebrzącego człowieka. Boli zło, które ją otacza. Czasem, w kolejce, słyszy, jak ludzie potrafią wzajemnie się obrażać, ubliżać sobie. Jak mężczyźni źle traktują kobiety. Nie chce patrzeć na taki świat, bo nie wie jak reagować. Boi się, że coś się stanie i nie zdąży zaśpiewać wielu piosenek, urodzić dziecka. Chciałaby żyć w innym świecie. Dobrym świecie. A żyje w napięciu. Spotyka się z wyrazami szacunku, sympatii, ale wzbudza i zawiść. Na razie jedyną przestrzenią, w której czuje się bezpiecznie jest muzyka.

Wiele osób wie, gdzie Edyta mieszka. Fani przyjeżdżają tu z całej Polski. Siedzą pod drzwiami. W dzień i w nocy. Z jednej strony jest szczęśliwa, że są. Wiele znaczy dla niej ich oddanie, a jednocześnie czuje, że zaczyna jej brakować powietrza. Nie chce nikogo urazić, ale ciągły pośpiech wyklucza możliwość poświęcenia im tyle czasu, ile oczekują. Nie wie jak z tego wybrnąć, bo nie chciałaby, aby czuli się zawiedzeni. Chyba to rozumieją…?

Gdy wraca do domu po dłuższej nieobecności, pod drzwiami leżą czasem zwiędłe już lub uschnięte kwiaty. To rozczulające.

Każdy słuchacz jej piosenek lubi je za coś wyjątkowego. Dostaje listy od ośmiolatków i sześćdziesięciolatków. Pewna babcia cieszy się najbardziej z tego, że wnuki mają taki dobry wzór do naśladowania. Artyści bywają przecież różni, ubierają się „w szmaty”, nie rozczesują włosów, palą papierosy, biorą narkotyki. A ona jest inna. Dobrze, że taka jest. Nawet księża chwalą ją za teksty, że takie optymistyczne.

To dziwne, mówi Edyta, bo ona sama czuje się raczej pesymistką. Mówi, że Skorpion, pod którego znakiem się urodziła, jest jakiś słaby psychicznie. Nadwrażliwy, wciąż potrzebuje energii. Edyta wierzy, że stwórcą tego świata jest energia. To ona pomaga jej żyć. Od energii zależy to, jak ludzie się czują, jak się do siebie odnoszą, czy się lubią, czy nienawidzą, co mogą osiągnąć. Toteż dziękuje ludziom za wszystkie dobre myśli. Te myśli były przy niej w Dublinie. Wyraźnie je czuła.

Wychodząc na scenę Edyta przeżywa w ciągu kilku minut tyle skrajnych emocji, ile inni w ciągu dni, tygodni. Spala się, zużywa energię, dlatego wciąż potrzebuje jej na nowo.

Śpiew to nie tylko sprawa głosu. Tak naprawdę śpiewa się całym ciałem. Musi więc stale dbać o formę, przestrzegać diety. Dlatego przed koncertem na liście rzeczy zakazanych są orzechy, pestki słonecznika, mleka, banany, lody, jabłka, napoje gazowane. Podporządkowuje się temu reżimowi, ale gdy zdarzy się kilka wolnych dni, pochłania wszystko, usprawiedliwiając się sama przed sobą, że „dzisiaj jest przecież wolna”.

Już półtora roku nie jest związana z teatrem. Wyłącznie z estradą. Może wkrótce zwiąże się z filmem? Co nie znaczy, że odkryła w sobie szczególny talent aktorski. Woli śpiewać. Z kamerą filmową, tak czy inaczej, styka się podczas kręcenia swoich teledysków. W życiu chce robić to, czego jest pewna. Bardziej zależy jej na nowych, ciekawych tekstach i kompozycjach. Ceni współpracę z Jackiem Cyganem. Ona podrzuca tematy, on pięknie ubiera to w słowa.

Prawdą jest, że nie chciałaby się ograniczać tylko do muzyki… ale jak dotąd żaden ze scenariuszy, które otrzymała, nie jest jej tak bliski, by rzucić wszystko i zagrać. Na pewno nie zagra u Andrzeja Żuławskiego, chociaż w niektórych pismach ukazały się już nagłówki „Linda i Górniak w łóżku”. To nieprawda.

Los dał jej talent. Dodaje sił, by potrafiła skupić się na jego rozwijaniu, ale gdzieś w zakamarkach duszy pojawia się myśl o rodzinie, o domu. Wie, że to na razie niemożliwe. Musi pracować. Pomóc rodzicom, młodszej siostrze.

Przeżyła już pierwszą, wielką miłość. Czy spotka następną? Coraz częściej powątpiewa, bo jej mężczyzna musiałby skazać się na wiele trudnych sytuacji. Nie jest jeszcze gotowa ani przyjąć, ani żądać tak wiele. Chyba że przyjdzie kiedyś taki czas, kiedy ona sama zrezygnuje z tego, co robi. Ale czy jest coś, co mogłaby jej zastąpić muzykę?… Więc śpiewa. I wierzy, że tak właśnie powinno być. Zupełnie jak w wierszu, który pamięta z dzieciństwa i który bardzo lubi…
Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania…
Ona wzrusza…

Tekst: Renata Mikołajczyk



Komentarze




Dodaj komentarz

W górę ↑