Dlatego tym razem zrezygnowałam z nagrywania. Od początku czułam, że ta trasa będzie wyjątkowa i 30.11.2018 r. chłonęłam całym swoim umysłem, sercem i każdą cząstką ciała każdą nutę, każdy dźwięk z tego koncertu. Jechałam tam bardzo otwarta na spotkanie z nią, a jednocześnie pierwszy raz z uczuciem zwątpienia w jej autentyczność. Łzy leciały mi same.. jak chciałam je opanować, aż mi usta drżały.. później szczerze się śmiałam i cieszyłam.. Skraje emocje w ciągu 2 godzin niezwykłe przeżycie, oczyszczające, dające możliwość do dalszych refleksji. Opowiadanie Edyty w ogóle nie przeszkadzało, przeciwnie, naprawdę można było się poczuć jak na herbacie
była sobą, bardzo otwarta na publiczność, która na początku była jakby aż onieśmielona Edytą i trochę się wycofała. Taj jakby nie wiedzieli czy na pewno mogą jej się odwdzięczyć tym samym.
Ta cała historia z Mateuszem bardzo mnie intryguje, bardziej niż dotychczasowe romanse, tutaj miałam wrażenie, że Edyta się naprawdę zakochała, a po tym koncercie jestem tego pewna. Nie wiem co się wydarzyło między nimi, może prawda jest gdzieś pośrodku, ale pewne jest to, że tym razem mówiąc o cierpieniu rzeczywiście go odczuwa. Wykonanie Wicked Game było jak płacz, jak wołanie o pomoc, jakby ktoś wyrywał jej serce na tej scenie.. Publiczność była zachwycona, ale Edyta na koniec koncertu przyznała, że jest jej bardzo ciężko
nie wiem co zrobi dalej, jak się zachowa i czy będzie biegać po tabloidach, ale wiem, że ona sama nie potrafi wyważyć tych dwóch swoich skrajnych Edyt, które ma w sobie.. tej naiwnej i bezbronnej i tej pragnącej podziwu i bezwarunkowego szacunku. Tak jakby one dwie ze sobą walczyły, pytanie, która była pierwsza? Moim zdaniem ta delikatna, ta druga to wyraz słabości.