Nie jestem fanem w potocznym obecnie tego słowa znaczeniu. Bo obecnie, jak zauważam, fan MUSI być fanatykiem. Czyli popierać wszystko i zawsze, niezależnie od jakości czy wydźwięku. Nie dotyczy to, oczywiście, jedynie Edyty. Cała akcja Dody o nienawiści, gdzie jednocześnie największa nienawiść ma miejsce - ma, nie miała - w jej gronie fanowskim. U Edyty doceniam niezmiennie jej talent wokalny, nie oczekując - co jest normą - ciągłych popisów skali głosu.rav33 pisze:Nie musisz być jej fanem
Masz rację - Edyta nie jest jedyną ikoną. W Polsce jest przecież jeszcze Doda, niewątpliwe Justyna i parę innych artystek. Na świecie przecież jest podobnie. A popularność Edyty? Marzy mi się rzeczywistość, gdy popularność będzie szła w parze z działalnością artystyczną, a nie skandalami, pokazywaniem się w odpowiednich miejscach i plotkom. Szanuję Sanah za to, że jej popularność budowana jest na muzyce, w zupełnym przeciwieństwie obecnie do Edyty. I szczerze chciałbym, by ta pozamuzyczna popularność Edyty i jej podobnym zaczęła skutecznie zanikać. To byłoby dobre głównie dla nas, miłośników muzyki, bo wreszcie dostawalibyśmy to, na co czekamy. Nie mam jednak złudzeń, że fanatyczni fani przymkną oko na wszystko, co wyczynią ich idole i idolki przekonując natrętnie cały świat, że jest to dobre i wyjątkowe. Cóż, ja wolę mieć własne zdanie.