Występ z
Andromedą oceniam jako dobry. Na pewno lepszy od wykonania z "Voice'a" i z gali boksu, ale jednak nie powiedziałbym, że było świetnie czy super. Dzisiaj Edyta wreszcie umiała tekst i wreszcie nie założyła tego idiotycznego pióropusza, uff... Nadal jednak nie doczekałem się
Andromedy w całości. Podoba mi się nowa, krótsza fryzura Edyty, kojarzy mi się z jej wizerunkiem z jesieni 2013. Czerwone kozaki - super, ale to białe "coś" było niepotrzebne - bez tego Edyta prezentowałaby się dużo lepiej, a tak z daleka wyglądała trochę jak w fartuchu.
Wykonanie - OK, ale nie porwało mnie. Może dlatego, że w porównaniu do innych przebojów, wręcz klasyków, które zabrzmiały dziś w Opolu,
Andromeda jest po prostu słabą piosenką.
Co mi panie dasz wypadło oczywiście dużo lepiej. Biała sukienka z kwiatami skojarzyła mi się z kreacją, w której Maryla śpiewała ostatnio
Małgośkę w Sopocie. Wokalnie - bardzo dobrze, była moc, energia. Wypowiedzi Edyty tuż przed występem ("No i zobaczymy, czy się uda") i tuż po ("I teraz jadę na kotlety do mamy!") były... mhmmm... niemądre, no, ale cóż... diwa już taka jest. Plus za nawiązanie do afery z hymnem - tutaj Edyta pokazała, że ma do siebie dystans, a ona rzadko to robi.
Podsumowując, było dobrze, może nawet dobrze z plusem, ale gdybym miał porównać dzisiejsze występy Edyty w Opolu z tym z poprzedniego festiwalu, to uważam, że jednak tamten był lepszy. Zresztą zarówno wtedy, jak i teraz Edyta zaśpiewała piosenki, które już wiele razy wykonywała wcześniej. Wielu artystów dzisiaj zaskoczyło, ona - znów nie, dlatego zgadzam się, że poszła na łatwiznę.
Nie tylko Edyta nie wyszła do piosenki finałowej, Kasi Kowalskiej też nie widziałem. Może wcześniej było dokładnie ustalone, kto wyjdzie.
Oczywiście dla portali plotkarskich najważniejsze jest to, że Edyta strzeliła Donatanowi w gębę. Bartosz Pańczyk natychmiast umieścił wideo na swoim kanale na YouTube, tak samo Vogule Poland, a drugi "zaufany dziennikarz", Piotr Grabarczyk zabłysnął (nawet dowcipnym) komentarzem: "Edi w ten sposób pomściła ped*łów i Conchitę Wurst".
Teraz media będą żyły tym spoliczkowaniem, Edyta będzie o tym mówiła, Donatan będzie o tym mówił, może też jeszcze Cleo - w każdym razie "Fakty" i Pudelki będą miały o czym pisać. A ja się zastanawiam, czy to nie była ustawka. W 2015 jeden z uczestników "Voice'a" złapał Edytę za tyłek i wtedy ona się śmiała, a teraz niby odruchowo spoliczkowała Donatana?
Cały trzeci dzień Opola był zaskakująco dobry, bez porównania z tym, co widzieliśmy ostatnio we wrześniu. Majewska, Geppert, Celińska, Uniatowski, Zalewski, Kortez - świetni. Podobała mi się formuła drugiego koncertu - ha, nie było Kayah w Opolu, ale i tak była jej
Supermenka - i to w jakim wykonaniu: Krzywy nie ma kompleksów, że jest o pół metra niższy od Uniatowskiego.
Podobał mi się Piekarczyk w
Jestem kobietą, bardzo fajny aranż, bez porównania z wersją z syrenami. Rewelacyjna Małgorzata Ostrowska. Kasia Kowalska - też ładnie, więcej o jej występach napiszę w temacie o niej. Właściwie żaden wykonawca dzisiaj nie dał ciała, nawet Kupicha śpiewający Dżem. Oczywiście wielu artystów brakowało, ale organizatorom - o dziwo! - udało się jakoś wyjść obronną ręką i stworzyć dobry koncert.
I znów potwierdziło się, że królową polskiej piosenki jest Maryla - wczoraj już 3 jej piosenki były scoverowane, dzisiaj kolejne dwie (
Ludzkie gadanie i
Wielka woda), jej przeboje są nieśmiertelne...