Piersi Edyty
Paparazzi wyposażony jest w: szerokie znajomości, gruby notes z adresami zamieszkania wszystkich ważniejszych ludzi w kraju, aparat i ponadpółmetrowy teleobiektyw do robienia w ciągu sekundy pięciu ostrych zdjęć z dużej odległości oraz przypominający komórkę kompaktowy aparat cyfrowy, który umożliwia mu pracę w trudnych warunkach z bliskiej odległości, praktycznie bez żadnych podejrzeń ze strony „ofiary”. Taki komplet kosztuje około 30 tysięcy złotych.
Niezbędny też jest samochód, „taki, jaki stoi na każdym rogu” – paparazzi nie może rzucać się w oczy. W skutecznym robieniu zdjęć z ukrycia przydaje się też sieć informatorów – najlepsi są ochroniarze dobrych klubów i hoteli („zarabiają średnio trzy złote za godzinę, więc nietrudno podbić tę stawkę”), hostessy, recepcjonistki, taksówkarze i kelnerzy.
Przemek pracujący przez lata w Trójmieście najwięcej zdjęć robił latem. Podczas festiwalu w sopockiej Operze Leśnej nawiązał znajomości z kierowcami wożącymi gwiazdy z lotniska do hotelu. – Gdy jeden z nich zadzwonił, że zaraz będzie jechała Debbie Harry, wokalistka zespołu Blondie, czatowałem pod hotelem, żeby mimo zakazów zrobić jej zdjęcie z bliska. Bez tony makijażu wyglądała jak próchno, więc cykałem foty jedna po drugiej – wspomina Przemek. Podobny układ miał z hotelowymi hostessami rozdającymi ręczniki plażowe. Były to zazwyczaj praktykantki, przez dwa miesiące wakacji pracowały więc za darmo. A paparazzi za każdego SMS-a z informacją o leżakującej gwieździe oferował im sto złotych. – Wynajęcie prostytutki, która położy się dwa metry dalej, to następna stówka, ale interes nadal się opłaca, bo za taką „sesję” można dostać nawet pięć tysięcy złotych. A który facet odmówi, gdy piękna kobieta poprosi go o nasmarowanie olejkiem do opalania? Nawet najtwardszy wymięknie. A ja wtedy cykam foty, które następnego dnia idą w gazecie. To, jak są podpisane, to już nie moja działka – opowiada Przemek.
O tym, że Edyta Górniak jedzie na wakacje do Egiptu, „Fakt” dowiedział się przypadkowo – na tej samej wycieczce była sekretarka pracująca w gazecie, która poinformowała redakcję o niespodziewanej atrakcji urlopu. W Hurghadzie fotoreporter był następnego dnia. Dwa dni później zdjęcia opalającej się topless piosenkarki wylądowały na pierwszej stronie dziennika.
Anonimowy autor zdjęć opalającej się Edyty Górniak (opublikowanej dwa tygodnie temu w „Fakcie”) zarobił ponoć 20 tysięcy złotych.
Z naszych informacji wynika, że „Fakt”, nawet jeśli będzie musiał zapłacić Górniak sto tysięcy złotych (pozew wpłynął do sądu następnego dnia po publikacji), i tak wyszedł na plus. Tabloidy żyją bowiem ze zdjęć – panuje w nich zasada: „Nie ma foty, nie ma tematu”, a ciąganie po sądach mają wliczone w koszta.
Jest tesh artykul o tym jak polski heavymetal podbija swiat:
Image
Fot: MYSTIC
Behemoth - polski towar eksportowy. Choćby nawet minister kultury nie chciał o tym wiedzieć.
Wciąż wierzymy, że naszą eksportową gwiazdą jest Edyta Górniak, ale prawdziwą potęgą jesteśmy w death metalu
Lubimy czytać o sukcesach polskich wykonawców za granicą. A to Anna Maria Jopek da w Wiedniu koncert dla 200 osób, a to Budka Suflera leczy kompleksy, wynajmując za ciężkie pieniądze nowojorską Carnegie Hall, to znów przez hiszpańskie listy przebojów przemknie singel Edyty Górniak. Wiele pisano o grupie Myslovitz, która rozgrzewała publiczność przed kilkoma koncertami średniaków z The Corrs i przebrzmiałej gwiazdy Simple Minds. To wystarczyło, by zrobić wrażenie na Ministerstwie Spraw Zagranicznych, które wręczyło Arturowi Rojkowi i kolegom dyplom za wybitne zasługi dla promocji Polski w świecie.
Kiedy muzycy Myslovitz przyjmowali gratulacje w Belwederze, muzycy trójmiejskiej formacji Behemoth byli w drodze do Londynu. Właśnie mijał 11. miesiąc ich światowej trasy koncertowej promującej album „Demigod”. Mieli za sobą koncerty w Holandii, Belgii, we Francji, w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Szwecji, Norwegii, Danii, Szwajcarii, Hiszpanii, we Włoszech, na Słowacji, w Czechach, Meksyku, Panamie, Kostaryce, Brazylii, Argentynie, Chile, Kolumbii, Ekwadorze, Stanach Zjednoczonych (dwie trasy), Kanadzie, Polsce, Rosji, na Ukrainie i Białorusi, a przed sobą kolejne występy w Europie Zachodniej i USA, długą wizytę w Kanadzie, koncerty w Turcji i pierwszą wyprawę do Australii. Dopiero miesiąc temu pierwsza część trasy promującej „Demigod” dobiegła końca. W ciągu 16 miesięcy Behemoth zagrał 225 koncertów i już planuje kolejne. To ważna informacja dla urzędników MSZ – dobrze byłoby przed końcem marca wydać bankiet na cześć Behemotha. Byle nie 11 marca, bo wtedy zespół gra na dużym festiwalu w Hiszpanii.