Tak jak przypuszczałam, zdjęcia w środku o wiele piękniejsze niż okładka! A fotografia biegnącej po wodzie Edyty - cudo, kocham je!
A wywiad? Edyta odpowiedziała na to, o co Ją pytali. Łaskawa pani redaktor na sam koniec wywiadu raczyła zadać JEDNO (!) pytanie o nową płytę, a tak w nieskończoność mogłaby pytać o Piotra, Allana, Darka, rozwód, drzewka i tego typu błahostki.
To zrozumiałe, że o osobach, które się kocha można mówić bez końca, dlatego potrafię zrozumieć Edytę, że pociągnięta za język mogłaby o nich gadać i gadać, nie potrafiąc powiedzieć "Stop! Teraz chcę mówić o swojej muzyce". Oczywiście, cóż to by była za wspaniała odmiana, ale Edyta od dawien dawna lubi rozpowiadać w wywiadach o swoim życiu prywatnym, więc to nas dziwić nie powinno.
Jednak wiele w takich sytuacjach zależy od redaktora/redaktorki, która w tym przypadku zamiast zadać dobre pytania na temat planów zawodowych, wolała popytać o prywatę, żeby gazetka się lepiej sprzedała.
Beznadziejna dziennika, to i wywiad nie najwyższych lotów.