Najlepszy występ Edyty ostatnich lat FINAŁ!!!!

[Flux]

Divy mają słabość do coverów. Jakbyście przejrzeli dyskografię Whitney to wyjdzie Wam, że połowa "jej" utworów tak naprawdę nie jest jej Edyta jest prawdziwą Divą, ze wszystkimi przywarami

[Blur]

Przypuszczam, że gdyby Edyta wydała płytę z tak genialnymi coverami jak te powyżej, to sprzedałaby się lepiej niż "My".

Przypuszczam, że czego Górniak by nie zaśpiewała, to bez dobrego PR na który musiałaby pracować latami, ludzie mieliby to w dupie.

Divy mają słabość do coverów. Jakbyście przejrzeli dyskografię Whitney to wyjdzie Wam, że połowa "jej" utworów tak naprawdę nie jest jej Edyta jest prawdziwą Divą, ze wszystkimi przywarami

A to prawda prawda.
Dion też śpiewa cudze utwory.
Mariah może ma mniej coverów, ale mnóstwo sampli za to.

[Kopaneek]

Bo Divy zazwyczaj ze zwykłych piosenek robią "wyjce" dekady.

[vanity]

Bo Divy zazwyczaj ze zwykłych piosenek robią "wyjce" dekady.

Nie wiem czy amerykańskie divy mają w repertuarze tyle coverów - aż tak dobrze zorientowana nie jestem, ale przy takiej tezie nasunęła mi się jedna kwestia: one z cudzego utworu robią własny, hit, niekiedy ponadczasowy, ogólnoświatowy, tak zapadający w pamięć, że słuchacz nie wie (albo nie ma powodów by pamiętać), że to co słyszy to cover. Edyta covery wykonuje ładnie, często przepięknie, ale chyba nie zapisują się one jako jej własny repertuar w świadomości słuchaczy (pomijam fanów).

[Flux]

vanity, to nie do końca tak. Zagraniczne divy często chwytają się za piosenki, które nie odcisnęły trwałego śladu na masowej świadomości albo ostro się już przykurzyły lub oryginalny wykonawca to tzw. one hit wonder, który zasłynął tylko jedną piosenką. Piosenki z lat '70 jak Without you Mariah, The greatest love of all Whitney lub All by myself Celine. Te piosenki są obecnie kojarzone głównie z divami z różnych względów i to one wyniosły je na szczyty popularności.

[Mona.]

Przypuszczam, że czego Górniak by nie zaśpiewała, to bez dobrego PR na który musiałaby pracować latami, ludzie mieliby to w dupie.

Oczywiście, zgadzam się z Tobą, ale myślę też, że na taką płytą skusiłoby się więcej "starych" fanów niż na "My". Spora część słuchaczy powiedziała nowej Edycie i jej albumowi "nie", ponieważ tęsknią za czymś innym; za czymś, co krążek z tak świetnymi coverami mógłby im tego choć na chwilę przybliżyć. Wiadomo, że przy obecnej celebryckiej postawie Edyty nie przybyłoby jej nagle tłumów nowej publiczności, ale może chociaż nie uciekałaby ta, która była do tej pory.