Byłem dziś na koncercie Maryli w ramach trasy "Diva Tour". Ogólnie było bardzo fajnie, Maryla po raz kolejny udowodniła, że cały czas jest w formie, chociaż nie wszystkim jestem zachwycony.
Setlista:
Łatwopalni
Niech żyje bal
Remedium
Rozmowa przez ocean
Jadą wozy kolorowe
Wielka woda
Hello (duet ze Sławkiem Uniatowskim)
Będzie to, co musi być (duet ze Sławkiem Uniatowskim)
Uniatowski solo:
Każdemu wolno kochać
Sing-sing
Gaj
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma
Małgośka
Kolorowe jarmarki
W sumie nie jest źle
Rumba o gitarze
Szparka sekretarka
To już było
bis:
Hej, sokoły
Jeśli chodzi o tę setlistę, to nie jestem do końca usatysfakcjonowany. Super, że były wszystkie największe przeboje (w końcu to trasa z okazji jubileuszu 50-lecia pracy artystycznej), ale szkoda, że pojawiły się tylko 3 piosenki z nowej płyty. Zresztą, gdyby gościem specjalnym był ktoś inny niż Uniatowski, to pewnie wypadłoby jeszcze
Hello. Chciałem posłuchać, jak nowe utwory brzmią w wersjach koncertowych, jak Maryla sobie z nimi radzi, a tu zonk. Poza tym było za dużo sprawdzonych, już trochę ogranych pomysłów. Pamiętam, że 4 lata temu byłem na koncercie plenerowym Rodowicz z okazji Dni Aleksandrowa Łódzkiego i już wtedy przed piosenką
Gaj Maryla wybierała spośród publiczności faceta, który ma razem z nią śpiewać, następnie, w
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma ten sam facet miał za zadanie tańczyć, razem z wybraną przez Marylę dziewczyną, w
Małgośce była rapowana partia chórzystek, a
Szparka sekretarka zaczynała się od charakterystycznego motywu z
Oh, pretty woman Raya Orbisona. Minęło parę lat i Rodowicz cały czas stosuje te same pomysły. Może jestem zbyt wymagający, ale liczyłem na trochę więcej nowości.
Natomiast jeśli chodzi o o stylizacje Maryli, to nie mam się do czego przyczepić. Rodowicz miała na sobie te same suknie, co ostatnio w Opolu - najpierw biało-złotą z frędzlami, potem białą, znaną z teledysku do
W sumie nie jest źle, i później różową, z odpinanym trenem. Do ostatniej piosenki założyła jeszcze wianek z kwiatów i zbóż. Bardzo mi się podobały te stylizacje, one podkreślają jubileuszowy charakter trasy, są odświętne i - co ważne - nie są infantylne.
Odebrałem "wyjątkowy drukowany program „Maryla Rodowicz DIVA TOUR”, zawierający unikatowe zdjęcia, wywiad z artystką i ciekawostki z produkcji trasy". Posiadacze biletów VIP dostają go za darmo, a jeśli ktoś chce sobie ten program kupić, płaci 10 zł. Jest to 20-stronicowa książeczka, ładnie wydana, z wytłoczonym napisem "DIVA Tour" na białej okładce, przypomina program spektaklu teatralnego, w środku oprócz zdjęć i wywiadu z Marylą jest również dużo reklam. W tym programie jest napisane, że trasa "Diva Tour" swoim rozmachem konkuruje z największymi światowymi produkcjami. Mhmmm... No, nie jest to prawda... Nie było tancerzy, telebimów, ani nawet specjalnej scenografii, nie licząc napisu nad sceną "Diva Tour" oraz dwóch czerwonych zasłon, imitujących kurtyny. Nie przygotowano też specjalnych wizualizacji. Nagrano natomiast wywiad z Marylą, który we fragmentach wyświetlano na ścianie. Właśnie od tego zaczął się koncert - najpierw wyświetlono fragment wywiadu na temat Osieckiej i
Łatwopalnych, po czym Maryla wyszła na scenę i wykonała tę piosenkę. Ledwo ją skończyła, wyświetlono kolejny fragment - o jej koncertach za granicą i o
Niech żyje bal - i już myślałem, że może cały koncert będzie tak wyglądał. Na szczęście była jeszcze tylko jedna część wywiadu - zapowiadająca Uniatowskiego. Maryla powiedziała w tym nagranym materiale, że Uniatowski jest teraz bardzo aktywny w mediach społecznościowych, że dużo ćwiczy, że publikuje fotki w podkoszulkach eksponujących jego "baniaki". Widownia w śmiech, a Uniatowski właśnie miał wyjść na scenę.
Później, kiedy byli już razem na scenie, opowiadali, jak doszło do nagrania
Będzie to, co musi być, i na koniec Maryla wymusiła na nim obietnicę, że on w końcu wyda płytę. Przypomniała, że odkąd nagrali pierwszy duet, minęło już 12 lat i Uniatowski do dziś nie wydał płyty. W sumie to jest ciekawe, dlaczego tak się stało...
Na koniec
Rumby o gitarze Maryla znów pozwoliła sobie potańczyć, a raczej popląsać. Tym razem Janka Klimenta nie było, tak więc musiała sobie sama odczepić tren sukni i razem z chórzystkami odtańczyła prostą, synchroniczną choreografię.
Maryla została bardzo ciepło przyjęta, na koniec dostała od kogoś bukiet czerwonych róż. Później cierpliwie rozdawała autografy i pozowała do pamiątkowych zdjęć. Mając okazję zamienić z Marylą parę słów, pozwoliłem sobie zadać pytanie, czy faktycznie ona chciała zaśpiewać
Niech żyje bal w Opolu razem z Edytą. Maryla odpowiedziała, że nie, że to Telewizja miała taki pomysł. Tak więc już wszystko wiem.
Na miejscu można było kupić najnowszą płytę Maryli (i to taniej niż w Empiku, bo za 35 zł), książkę "Maryla. Królowa jest tylko jedna" (na którą sam się skusiłem) oraz koszulki. I dużo ludzi kupowało płytę i książkę.
Myślę, że na koncert Maryli zawsze warto iść. Tym bardziej, że ona ma już swoje lata i nie wiadomo, jak długo będzie jeszcze występować. Chociaż... ostatnio w jednym z wywiadów powiedziała, że postanowiła, że nigdy nie umrze.
Życzę jej tego. Niech nam śpiewa przez kolejnych 50 lat.