Problem polega na tym, że Dariusz sam sobie zamyka usta i strzela samobóje.DeathlySilence pisze:"Wymyśla"... prawda ujrzy światło dzienne... Edyta robi wiele, by zamknąć MU usta, ale zapomina o jednym - człowiekowi można zabrać wolność, syna, można GO medialnie zgnoić, ale miłości ojcowskiej się nie odbierze, niezależnie od tego jak się człowiek prowadził przez życie... Dariusz K. zabijając niewinną kobietę dostał SZANSĘ od losu. Jeśli dobrze przerobi tę lekcję i jeśli Edyta dobrze ją przerobi... niestety druga strona, niby ta mądrzejsza, nie jest taka. Wy tego jeszcze nie dostrzegacie. Dostrzeże mądry, doświadczony ojciec/matka, psycholog...
Jeśli Edyta ma faktycznie niecne plany w stosunku do niego, to on jej daje broń do ręki.
Nie jestem ani matką, ojcem, psychologiem (nic mi nie wiadomo, abyś Ty był którymkolwiek z wymienionych), dlatego uznaję, że to, co tu piszesz to jedynie Twoja wizja, wizualizacja... Teza.
A jako że nazwałeś mnie adwokatem diabła, to powiem Ci, że przez długi czas gdzieś tam skrycie stałem po stronie Dariusza. Po pewnym czasie jednak, gdy Dariusz prezentował dość wyraźnie, na czym najbardziej mu zależy, zacząłem dostrzegać, że Edyta w tych swoich dyrdymałach gazetowych - o których wciąż myślę, że nie było potrzeby, aby je upubliczniać - mogła mieć rację.
Myślę też, że od lipca mogła być - znając ją - dużo bardziej brutalna w swoich wypowiedziach, a ona, mimo wszystko, trzymała się od tej sprawy z daleka. Niedawno sam Dariusz sprowokował ją do komentarza.
W związku z powyższym, gdy czytam, jak z Dariusza K. chcesz zrobić słodkiego, zbłąkanego misia, dla którego wszystkim jest małe misiątko, uznaję to za groteskę.
To chyba on się uczepił. Czy gdyby jakikolwiek zwyrodnialec, morderca, gwałciciel, lub po prostu przestępca argumentował, wyjaśniał swój czyn problemami z byłą żoną, ktokolwiek brałby go poważnie?Ds pisze: Uczepiliście się jednego z motywów, które doprowadziły Go do miejsca, w którym się znalazł - Dariusz K. nie powiedział, że tylko przez to, ale zasugerował, że coś jest na rzeczy, jednak WIE i zdaje sobie sprawę swojego BŁĘDU ostatecznego.
Moim zdaniem to niehonorowe, niedojrzałe, wręcz głupie. Choć być może skuteczne - i o to pewnie w tej sprawie chodzi.