spot_me pisze:''I feel good'' to wlasciwa piosenka czy tylko powtarzany refren po wielokroc?
Właściwa piosenka.
Koncert był niemal taki sam jak w zeszłym roku. Nawet zapowiedź była dokładnie taka sama: "Proszę Państwa, przy śniadaniu, na spacerze jest moja, ale od 14 lat wiem, że kiedy wychodzi na scenę, jest tylko Wasza. Zapraszam na koncert akustyczny mojej mamy. Przed Państwem Edyta Górniak". Allan w międzyczasie skończył 15 lat, więc można było nagrać tę zapowiedź na nowo.
Znów Edyta miała dwie krótkie sukienki, znów jej muzycy mieli białe buty, znów Edyta pytała po parę razy: "Jak się czujecie?" i "Czy jesteście szczęśliwi?", znów, kiedy jakaś dziewczynka podeszła pod scenę, by podarować Edycie rysunek, Diwa zażartowała, że nie może się schylić, bo ma za krótką kieckę, znów był fragment o tym, że kierownik muzyczny, Paweł Tomaszewski najlepiej odpoczywa, grając Chopina, i znów był tekst typu: "Kto jest pierwszy raz na moim koncercie? Ale jak to? To ja już prawie 30 lat śpiewam i wcześniej nie mieliście czasu przyjść?". Ja już to wszystko widziałem i słyszałem rok temu, więc czułem się trochę tak, jakbym drugi raz oglądał ten sam dobry film. Nie było jednak zamiany muzyków i
Jestem kobietą w wykonaniu gitarzysty.
Do niespodzianek mogę zaliczyć oświadczyny na scenie (jest z tego nagranie na InstaStory Wieczorka) i przezabawną wypowiedź pewnej uroczej sześcioletniej Basi, którą również Edyta zaprosiła do siebie na scenę. Basia, na pytanie, dlaczego zdjęła buty, z rozbrajającą szczerością odpowiedziała: "Bo mnie tak strasznie swędziały stopy".
Przechodząc do najważniejszego, czyli do muzyki... Edyta jest w naprawdę świetnej formie wokalnej, na żywo wypada fenomenalnie. Z lekkością miotała mocnymi dźwiękami... To niesamowite, z jaką łatwością wciąż jej to przychodzi. Dla mnie najmocniejszy punkt koncertu to
I'll never love again,

dostała po tej piosence zasłużone owacje na stojąco. Druga nowość, czyli
Król w akustycznej odsłonie też brzmi wybornie. Od strony muzycznej te koncerty to majstersztyk, tym bardziej szkoda, że nie zostały/nie zostaną zarejestrowane i wydane na CD/DVD.
Koncert był wyprzedany całkowicie, tylko że tutaj trzeba wziąć pod uwagę, że łódzki Teatr Muzyczny ma w sumie 852 miejsca, czyli nie jest aż tak ogromnym obiektem jak ICE Kraków czy Sala Ziemi w Poznaniu, poza tym ze wszystkich miast z trasy Łódź jest najbliżej pominiętej w tym roku Warszawy. W każdym razie Edyta wystąpiła w miejscu godnym jej talentu. Mam duży sentyment do Teatru Muzycznego - to tutaj pierwszy raz w życiu byłem na koncertach Anity Lipnickiej i Justyny Steczkowskiej i to właśnie tutaj 17 lat temu zarejestrowano koncert telewizyjny "Alkimja" tej drugiej.
Na plus fakt, że Edyta nie kazała długo na siebie czekać i wyszła na scenę już kilka minut po 20.00 i że tym razem nie opowiadała o Allanie. Na minus opowiadanie o programie "My way" i - tradycyjnie - niewyjście do fanów po koncercie.
Cieszę się, że byłem, choć przyznaję, że rok temu trochę bardziej mi się podobało - wtedy zadziałał efekt świeżości i wtedy Edyta zaśpiewała jeszcze dodatkowo
Dotyk,
Nie opuszczaj mnie,
Taflę i
Wicked game.