Niestety, nie jest to wymarzony powrót po latach. 12 przeciętnych utworów ma wypełnić lukę 17 lat milczenia. Przede wszystkim zawiódł ojciec projektu, producent wykonawczy w osobie Romualda Lipko. Nie wiem już czy to kwestia samych kompozycji, ich produkcji czy końcowego masteringu, ale brzmią wyjątkowo anachronicznie. Niby jest tutaj żywe instrumentarium, brzmi jednak martwo. Nie ma głębi brzmienia i nawet jeśli są tutaj jakieś chwytliwe melodie, to skutecznie je zarżnięto nieudolną realizacją. Obawiałem się, że wyjdzie coś w stylu EKG Górniak i były to uzasadnione obawy. Zarówno technicznie jak i estetycznie przywodzi mi na myśl wspomniany album. Jest sporo patosu, są piosenki jak na dansingi na turnusie.
Sen i
Pamiętaj to co dobre to totalna pomyłka. Nie ma świeżości i polotu. Tak jak mówi Piter, dawne albumy Zdzisławy mają w sobie jakąś iskrę, życie.
Podobnie Lipko załatwił przedostatnią płytę innej wielkiej damy polskiej piosenki, Ireny Santor. Santor na szczęście po kilku miesiącach wydała kolejny album, nagrany już pod kierownictwem Tomka Filipczaka i Krzysia Herdzina i właśnie ten materiał wykonuje na koncertach. Liczę, że Zdzisława dokona weryfikacji i nagra coś innego albo pozostaje mi czekać na reaktywację Ewy Demarczyk
Oczywiście cieszy mnie comeback Sośnickiej, zawsze raduje powrót kogoś utalentowanego, ale nie w tej formie artystycznej, którą prezentuje
Tańcz choćby płonął świat. Głos Dzidki to najjaśniejszy punkt tego albumu, mały promyk jutrzenki próbujący przebić się przez nieudaną warstwę muzyczną.