Kocham Millennium.
Mogę śmiało powiedzieć, że są to genialne książki. Gdy się je czyta nieważne jest, że pranie do zrobienia, obiad nieugotowanym, a następnego dnia kolokwium, prezentacja i Bóg wie, co jeszcze. Po prostu nie można się oderwać. Zgadzam się z Meg, że dopiero w drugiej części to się dzieje. Druga, to zresztą moja ulubiona część.
Wczoraj skończyłam właśnie "Dziewczyna z tatuażem. Nieautoryzowany przewodnik po świecie Stiega Larssona i trylogii Millennium". Mimo iż momentami nudziła mnie przeszłość Stiega, to mimo wszystko jest to obowiązkowa lektura dla każdego sympatyka Millennium. Wiele ciekawych faktów, wiele genez, wiele doszukiwań. Pierwowzorem dla Lisbeth Salander była... Pippi Langstrumpf! Można się dowiedzieć m.in. że istnieje kilkaset stron czwartego, a ponoć nawet i piątego tomu. Stieg twierdził, że w planie ma aż 10 tomów! Są maile, manuskrypty, notatki. Wszystko w komputerze Larssona. Chyba nie muszę dodawać, że kwestia komputera to już trudniejsza sprawa.
Poza tym, wiele można dowiedzieć się o trwającej wojnie o spuściznę Stiega między jego wieloletnią partnerką (niestety nie żoną) a ojcem i bratem, z którymi nie był zbyt związany, jednak według szwedzkiego prawa, partnerka nie dziedziczy nic.
Raczej nie. To nowa "pozycja".