Byłem wczoraj na jubileuszowym koncercie Beaty i Bajmu w Atlas Arenie. Chociaż w tym przypadku powiedzieć "na koncercie" to chyba trochę za mało - to było po prostu show, widowisko. Na scenie Beacie towarzyszyło w sumie aż 20 (!) muzyków (zespół, chórek, sekcja smyczkowa, sekcja dęta) i do tego jeszcze tancerze. Wizualizacje, światła - wszystko było dopracowane na tip-top.
Setlista była dokładnie taka sama jak ta, którą wrzuciłem na poprzedniej stronie, z jedną różnicą - nie było już piosenki
Miłość i ja na sam koniec. Ale i tak 27 utworów to baaardzo dużo.
Wcześniej Kamui Shiro w temacie "Na jakim koncercie ostatnio byliście?" napisał co nieco o jubileuszowym koncercie Bajmu we Wrocławiu, więc odniosę się do jego uwag:
Kamui Shiro pisze:Solowe utwory mało pasowały mi do bajmowych. Skoro już je dołączono, to szkoda że praktycznie pominięto bardzo znane i przebojowe piosenki z pierwszej płyty Beaty, z drugiej zresztą też.
Z pierwszej solowej płyty Beaty było przecież
Żal mi tamtych nocy i dni.
Ja akurat nie miałem wrażenia, że jedno nie pasowało do drugiego. Beata na koniec koncertu, przed bisem, zaśpiewała 6 piosenek ze swoich solowych płyt, jedną po drugiej - tak więc to był jakby cały set. Gdyby te utwory pojawiały się pojedynczo w ciągu całego koncertu, to faktycznie można by odnieść wrażenie, że pasowały tam jak kwiatek do kożucha, ale jeśli one zostały zebrane w kupę, to raczej nie.
Nowe aranżacje tych piosenek stworzył Gromee, Beata wspominała ostatnio, że ta współpraca będzie miała dalszy ciąg, tak więc tę część koncertu można traktować również jako zapowiedź tego, co jeszcze razem stworzą. Moim zdaniem, Gromee zrobił kawał dobrej roboty, odświeżając
Żal mi tamtych nocy i dni i 5 singli z "B3". Dla mnie to była wręcz najlepsza część całego koncertu. Jeśli Beata i Bajm wystąpią teraz na którymś z telewizyjnych sylwestrów (a mam nadzieję, że wystąpią), to koniecznie powinni wykonać właśnie te piosenki w tych wersjach. Mnie wczoraj na nich tak roznosiła energia, że aż tam skakałem.
Kamui Shiro pisze:Po świetnie zaśpiewanej i zagranej, dynamicznej Białej armii (moim zdaniem najlepszy fragment koncertu, no i, co by tu nie pisać, sprawdzony pewniak) i podobnie żwawych Nagich skałach koncert powinien rozkręcać taką energię. Tymczasem poszło parę lekko rozmemłanych ballad miłosnych. Drugi taki moment pod koniec koncertu, przed bisami. Wolałbym zamiast jednej z aż kilku takich snujących się, mniej znanych utworów, Dziesięć przykazań, My, Dzień za dniem, a jak już spokojniej, to Noc po ciężkim dniu i Różową kulę.
Przy licznej reprezentacji utworów z bardzo popularnej Szklanki wody przydałaby się chociaż jedna wstawka z ostatniego studyjnego albumu grupy. Można odnieść było wrażenie, że Krótka historia z 2008r. to ich ostatnia piosenka.
Tylko że zamysł był taki, że układ piosenek ma być plus minus chronologiczny. Tak więc nie dało się tego uniknąć.
Zgadzam się jednak z Tobą, że setlista mogłaby być trochę lepsza. Z "Etny" nie było ani jednego kawałka, a ze "Szklanki wody" - aż 5 (i szkoda, że nie było akurat mojej ulubionej
Modlitwy o złoty deszcz). I faktycznie przez to, że nie było ani nowego singla,
My, ani czegokolwiek z "Blondynki", to można było odnieść wrażenie, że ostatnia piosenka Bajmu to
Krótka historia sprzed 10 lat.
Kamui Shiro pisze:Bardzo rozczarowały mnie Dwa serca, dwa smutki. Zagrano je w jakby filmowej aranżacji, która mnie w ogóle nie chwyciła za serce tak, jak wersja z Jawora, bardziej intymna i surowa, wg mnie najmocniejszy punkt tamtego koncertu.
Mnie się akurat podobały
Dwa serca, dwa smutki w tej aranżacji. Rozczarowała mnie natomiast
Małpa i ja - to była bardziej melorecytacja niż śpiew. Rozumiem, że Beata miała taki pomysł na interpretację tej piosenki, no ale ja tego nie kupuję.
Kamui Shiro pisze:wokalnie też nie mam uwag
A ja właśnie mam tutaj uwagi. Pewnie przez to, że miesiąc temu byłem na koncercie Edyty, to mam porównanie i tym samym większe wymagania.
U Beaty pod względem wokalu było OK, było nawet parę takich momentów, że naprawdę pocisnęła, ale to jednak nie był szczyt jej możliwości... W każdym razie co nie dośpiewała, to dowyglądała, a fani dośpiewali za nią.
Kamui Shiro pisze:Beata wydawała się przez sporą część koncertu lekko na fochu
W Łodzi natomiast miała świetny kontakt z publicznością. Co chwilę żartowała, kokietowała, widać było, że sama też się dobrze bawi.
Podobały mi się wizualizacje, często wykorzystujące fragmenty teledysków. Czasem był mocny kontrast - np. na wizualizacji młoda Beata z klipu do
Co mi Panie dasz, czupiradło ubrane w jakiś worek pokutny, a na scenie 58-letnia Beata, zadbana, ładnie ubrana. Jak to się mówi, nie ma brzydkich kobiet, są tylko niedofinansowane.
Na koniec koncertu Beata zaprosiła na scenę wiele osób zaangażowanych w powstanie tej trasy, m.in. swojego byłego męża. A że on akurat miał imieniny (wszak to były andrzejki), to kazała wszystkim śpiewać mu
Sto lat. Od razu pomyślałem o Edycie - może ona też kiedyś, za kilka lat, podczas koncertu zaprosi na scenę swojego byłego męża i każe śpiewać dla niego
Sto lat.
Na scenę wyszło również dwoje wnucząt Beci.
Beata przebierała się mnóstwo razy i naprawdę fajne miała te wszystkie stroje. Podobnie jak Edyta, ona też miała jedną taką sukienkę, co się skrzyła jak bombka.
Po koncercie kupiłem za 50 zł książkę o Bajmie. Warto było, dobrze się ją czyta.