Twój wywiad, B@r, jest ciekawy, choć przyznam, że przez to, że oglądałem i czytałem wcześniej wiele innych wywiadów z Anitą, niewiele nowego się tutaj dowiedziałem.
A propos Kubiaka... Cytuję 3 wypowiedzi Lipnickiej o Kubiaku z różnych okresów:
Anita w 1996, świeżo po rozstaniu z Varius Manx:
Anita Lipnicka pisze:Ja nie mam do nikogo pretensji. W kraju po prostu jest, jak jest. To znaczy: na artyście najwięcej się zarabia, a jak najmniej o niego dba i dlatego nie spotkałam w Polsce szczęśliwego muzyka. Wiktor tymczasem dał mi szkołę życia: uczę się, poznaję kawałek świata, znakomitych ludzi, wiem, czego mogę się spodziewać, nikt mnie nie zaskakuje nagłymi obowiązkami, nie muszę mieć kilkunastu koncertów w miesiącu i nagłych wywiadów. Tym wszystkim byłam potwornie zmęczona, o czym najlepiej wie moja mama. To ona opiekowała się mną, dawała kolację, kiedy wracałam do domu, słaniając się na nogach, to ona prała i prasowała moje rzeczy. Ja na nic nie miałam czasu i siły. Teraz jest inaczej i mama cieszy się, że może przyjechać do mnie do Londynu. Ale najważniejsze, że gdy mam potrzebę, mogę zawsze spojrzeć Wiktorowi głęboko w oczy i pogadać szczerze o tym, co mnie trapi, czy nurtuje.
Anita w 2009, przy okazji premiery płyty "Hard land of wonder":
Onet pisze:Podobno nie zarobiłaś wielkich pieniędzy na pracy w Varius Manx.
Cóż, z płyty "Emu" zarobiłam tylko na telewizor kolorowy. Później te pieniądze gdzieś się odnalazły. Musiałam o nie w Zaiksie zawalczyć. Następnie wpadłam trochę z deszczu pod rynnę, i podpisałam kontrakt z Wiktorem Kubiakiem.
Ale bardzo dobrze mówiłaś o Kubiaku.
Tak, on był jak mój zastępczy ojciec. Ja jestem wdzięczna do tej pory Wiktorowi za wiele rzeczy, ale w konsekwencji też musiałam uciec od Wiktora, bo w pewnej chwili dojrzałam do tego, by być traktowana w biznesie jak partner a nie niedorozwinięte dziecko, a on nie wykazał woli żeby się z tym zmierzyć. Poza tym, zdaje mi się, że on gdzieś tam na coś innego liczył, że zrobi ze mnie taką drugą Edytę Górniak. Nawet mnie posłał na lekcje tańca w tym Londynie, żebym na scenie mogła się zgrabniej poruszać. Ale nic z tego nie wyszło.
Nie chciałabyś być drugą Edytą Górniak?
Nigdy nie byłabym w stanie! Ja nie jestem tym typem. Jak widzisz, to co robię od kilku lat wyraźnie świadczy o tym, że zmierzam w zupełnie odmiennym kierunku.
Anita w 2019, przy okazji premiery płyty "OdNowa":
Express Bydgoski pisze:Jak wspominasz współpracę z Wiktorem Kubiakiem?
Bardzo kolorowo. To była niezwykle barwna postać! Wiktor miał dwuznaczną reputację. Krążyły pogłoski, że jest agentem KGB i powiem szczerze, że ja jako jedna z dwóch artystek, którymi się zajmował - tą drugą była Edyta Górniak - poznałam Wiktora z zupełnie innej strony. Jako ciekawego człowieka. Niezwykle emocjonalnie zaangażowanego w kulturę. Jego miłością była muzyka, scena, kreacja. Nikt nie wiedział jakie biznesy robi i na czym one polegają. Powiem szczerze, że przez lata współpracy z Wiktorem nie dowiedziałam się skąd on właściwie czerpał swoje dochody, ponieważ jego firma była jednoosobowa. Wiktor nie miał żadnej sekretarki, żadnego biura. Odwiedzałam go w Londynie. Wszystkie decyzje zapadały w jego salonie. Tam przyjmował gości i kontrahentów. Często wyjeżdżał. Ale dokąd i co robił, tego nie wiem. Poznałam go jako pasjonata muzyki i to on stał też za sukcesem „Metra”. Finansował to przedsięwzięcie. Całym sercem był za tą sprawą i przez chwilę byłam też w kręgu jego zainteresowań wydawniczych. Wiktor był jednak osobą niestałą w swych fascynacjach, po pierwszej płycie jego zainteresowanie mną już nie było tak intensywne. Drugą płytę przyszło mi nagrywać z wielkim trudem. W Londynie już byłam pozostawiona sama sobie i nie łatwo mi przyszło kończyć ten projekt. Ale nadal tam tkwiłam. Osobiście bardzo dużo zawdzięczam Wiktorowi Kubiakowi. Poznałam jego żonę. Byłam w jego domu częstym gościem.
Mam wrażenie, że Anita oceniała Kubiaka podobnie jak Edyta.