Relacja ode mnie (uwaga, może być długa
)
Cały wczorajszy dzień, będąc w pracy, cieszyłam się na to wydarzenia. Wróciłam do domu i zaczęłam szukać biletu. Pamiętałam, że kosztował coś koło 100 zł. Wyciągam z szafy i patrzę cena: 150 zł. Myślę sobie - co? pogięło się chyba, dziewczyno?! tyle kasy na koncert wydać. Usłyszałam w głowie głos matki - Ty to już nie masz na co pieniędzy wydawać??? No nic. Wzięłam bilet i poszłam.
Byłam jakieś 30 minut wcześniej, a tu spora kolejka do wyjścia. Pomyślałam, kurcze, ludzie na prawdę przyszli? Od weekendu było nawet sporo plakatów na słupach, ale jednak promocja nie była powalająca, a naprawdę (nie licząc wolnych boków) 80% było zajętych. To naprawdę sukces! Hala mała nie jest.
Ludzie długo się zbierali, więc początek się opóźniał, ale nie było żadnych supportów przynajmniej. Edyta wyszła i... zrozumiałam, czemu wydałam tyle kasy. Otwarcie standardowymi syrenami JK, ale ja akurat bardzo lubię tę wersję. Edyta wyglądała obłędnie! Matko, jakie ona ma ciało. Nie mam pojęcia, jak to robi, czy to zasługa suschi, braku glutenu, seksu, czy jogi, ale wzroku nie można oderwać. No dobra, oderwałam, jak pojawiło się ciacho x 6, czyli boscy tancerze.
Bardzo ucieszyło mnie NZ, ale apogeum koncertu to dla mnie Szyby. Niesamowita piosenka, niesamowicie wykonana. Wzruszyłam się na maksa, całe ciśnienie ze mnie zeszło, wszystkie troski odeszły w zapomnienie, oczy mi się zaszkliły. To było naprawdę piękne! Tak prawdziwe, tak niewinne, tak szczerze!
Owacja na stojąco temu dowodzi. Podobnie z Listem - kocham patos tej piosenki. Przy ostatnich wersach pojawiło się z tyłu zdjęcie Allana, Edyta podeszła i go pogłaskała, dając do zrozumienia, że teraz on jest jej kotwicą. Ktoś może powiedzieć, że to tani chwyt, jednak mnie bardzo poruszył.
Poruszający był także moment z babcią Kazią. Pod scenę Edyty podeszła starsza pani z wnuczkiem pewnie. Edyta zszokawana powiedziała, że ją zna. Jak była w Voice wcześniej, to ktoś z fanów poprosił Ją, żeby nagrała życznenia z okazji 80tych urodzin dla tej Pani. Edyta w przerwie nagrała, zaśpiewała fragment Kasztanów. Potem dostała filmik zwrotny, jak ta Pani odtwarza jej filmik na urodzinach z podziękowaniami. Edyta zaprosiła babcię Kazię na scenę. Przeurocza kobieta. Dziękowała Edycie, że chciała z nią porozmawiać, za życzenia. Takie chwile strasznie mnie wzruszają, bo są prawdziwe, bo nie są w programie, bo nikt ich nie zaplanował. Pani Kazia kupiła serca publiczności, wszyscy śpiewali jej sto lat (przy akompaniamencie zespołu) i oklaskami na stojąco żegnali ją ze sceny.
Oprócz chwil zruszeń były chwile zabawy - przy YH, Impo/JN, ale najbardziej przy NB. Matko, jaki ogień. Glaca to wariat! Biegał, szalał, nosiło go. Za to Edyta dźwigała wokalnie.
Bardzo czekałam na Edytę Bartosiewicz. Wyszła wyraźnie zestresowana. Widać, że cały czas ma z tyłu głowy swoją długą przerwę. Pochwaliła Edytę za te góry i z przerażeniem przyznała, że mają razem zaśpiewać NPOW. Powiedziała, że coś chyba z nią była nie bardzo, że coś takiego napisała.
EG powiedziała, że powinna iść się przebrać, ale zostanie. EB zaczęła "Ostatni", praktycznie razem z publicznością zaśpiewała pół piosenki. Publiczność pięknie okazała jej swoje wsparcie i Edyta się trochę wyluzowała. EG krążyła wokół sceny i robiła chórek.
Nie wiem, czy to było zaplanowanym czy nie, ale było to bardzo urocze, jak wchodziła we frazę i poprawiała EB grzywkę, która spadła na oczy (EB grała na gitarze). "Ostatni" wyszedł świetnie. Potem zaśpiewały NPOW. Emocjonalnie kolejny potężny cios, jednak EB totalnie nie udźwignęła tej piosenki. Mimo owacji na stojąco, EB szybko zeszła ze sceny, jednak publiczność ją wołała I EG powiedziała, że po nią pójdzie. Wróciły razem. EB bardzo podziękowała, widać, że była wzruszona taką reakcją i powiedziała coś w style "Wiem, trochę mi nie poszło". Publiczność zaproponowała bis i... zaśpiewały jeszcze raz. Już lepiej.
Po drodze był jeszcze duet z Mietkiem. Także urzekający. Widać, że oni się naprawdę szczerze lubią i jest między nimi chemia na scenie. Mieciu solo także świetnie wypadł. Śpiewał
Zaczekam.
Na bis krótka wersja (ale trochę inna) TNJ i YH.
Wygląd Edyty rewelacja, oprawa - rewelacja, wspaniali goście (w ogóle to fajny pomysł, nie dość, że są fajne duety, to jeszcze Edyta ma czas, żeby się spokojnie przebrać, napić, gdy ci śpiewają swoją piosenkę), formę oceniam bardzo dobrze, mało gadania, jak na Edytę, choć dużo o jedzeniu
, dużo chwil wzruszeń, ale też pompa przy NB.
Reakcje publiczności świadczą o tym, że koncert na pewno się podobał. Wielokrotnie owacje na stojąco, ludzie się bawili.
Czekałam na spotkanie całkiem długo. Samochód podjechał pod same drzwi wyjściowe, więc Edyta nie miała do przejścia więcej niż 2 metry. W końcu wyszli i widać było, że to prawdziwa gwiazda. Okulary przeciwsłoneczne (o 23
) i srebrny płaszcz, błyszczący się niczym folia aluminiowa. Marcin powiedział, że muszą jechać, bo jutro po 9 muszą być w Pytaniu na śniadanie, więc Edyta podpisała dosłownie 5 płyt i pojechała. Trochę szkoda, ale skoro rano ma być w telewizji, to zrozumiała decyzja. Tym bardziej, że było już mega zimno.
Podsumowując, gdy wracałam do domu, wróciłam myślą to mojego pytania retorycznego dotyczącego ceny biletu i już wiem, że taki koncert jest wart wszystkich pieniędzy. Człowiek totalnie przenosi się w inną rzeczywistość, zatraca w magii. W magii Edyty Górniak.
Usłyszałam Szyby, List i Nie było - marzenia się spełniają. Czuję się spełnionym fanem!
Dla takich chwil warto żyć!!!
A jeszcze Bydgoszcz za dwa tygodnie.
Bartek pisze:Natu$, mówiliśmy, że nie, ale jednak znów się zobaczymy, Ty też nas trochę przekonałaś...
Fajnie, do zobaczenia. Miło było poznać.