no to teraz ja. moja Edytowa mania trwa już od bardzo dłuuuuugiego czasu. Chodź teraz już nie jest tak szalona jak w podstawówce, bo to było wręcz chore (tak teraz uważam).
U mnie w klasie był szał na Backreest Boys (czy jak to sie tam pisze), Words AParts, Kelly Family a chłopacy wariowalni na Nirvanę. Tylko ja sama uwielbiałam polską wykonawczynię - Edytkę.
Kiedyś na plastyce babeczka kazała nam powycinać z gazety jakieś rzeczy (typu: ręce , nogi, tłów itd każde inne) które złożone w całość odzwierciedlały daną osobę. Potem mieliśmy zgadywać kogo dany rysunek charakteryzował. Ja oczywiście musiałam wkleić buzię Edyty ( z reklamy margaryny
) i wszyscy od razu wiedzieli, że to ja. Nawet pani z plastyki stwierdziła, że jesem do niej podobna. Boże. jaka byłam szcześliwa. Okres makulatury był dla mnie przeszczęśliwy. Zostawałam po lekcjach, kartka w kartkę wertowałam po gazetach za napisem i zdjęciem "Edyta Górniak", sporo z tej makulaury miałam "nowości".
W podstawówce nikt mi nie dokuczał, bo każdy miał swoje idola i wszyscy się wymienialiśmy materiałami. Wieczorami w domu zamiast się uczyć, to ja zdobiłam mój specjalny zeszyt o Edycie, ślaczkami, kolorami itd. Mama nawet mi go kiedyś zabrała
dokuczanie zaczeło się w liceum. Było mi przykro ale naszczeście liceum trwalo tylko 4 lata. TEraz mam pracę i jest fajnie bo każdy akceptuje to, że jestem fanką Edyty i ostatnio jak byłam na koncercie w W-wie to musiałam im ze szczególami opowiadać jak było, jak Edzia wyglądała, gdzie siedziałam. To było miłe.
Mile jestem zaskoczona tym, że każdy mój chłopak nie naśmiewał się z moich upodobań Edytowych. Naszczęscie akceptował to. Ale tylko jeden jedynym, mój obecny narzeczony spełnił jedno z moich marzeń: zabrał mnie na koncert Edyty do Krakowa. Po koncercie ode mnie usłyszał: "Dziękuję, że spełniłeś moje marzenie".