Sukces

Opublikowano 1 marca 2011

0

Sukces (03/2011)

„Już się nie zatrzymam”

Jestem uczulana na pesymizm

Nie boję się ani trudnych decyzji, ani wyzwań. Życie lubi ludzi odważnych i ja takich lubię – mówi tylko nam Edyta Górniak – Mam mnóstwo pomysłów w głowie i nadmiar energii.

To prawda, że nie słuchasz swoich piosenek?

Tak. Chyba, że przygotowuję się do koncertów lub pracuję w studio nagraniowym.  Kocham ciszę. W życiu rzadko udaje mi się wyłączyć wyobraźnię muzyczną. Właściwie cały czas w głowię słyszę muzykę. Dlatego, jeśli udaje mi się zapaść w ciszę, najlepiej odpoczywam, regeneruję umysł.

Jan Nowicki mówił kiedyś, że nie obejrzał ani jednego swojego filmu w całości. Nie jest w stanie patrzeć na siebie na ekranie. A piosenkarze? To w ogóle realne, by siebie nie słuchać?

Jeśli pracuję w studiu nad nowym materiałem, muszę wsłuchiwać się w siebie. Praca twórcza wymaga ścierania się wewnętrznie. Wyłapuje wtedy detale, które po kilkukrotnym odsłuchaniu mogłyby stać się irytujące dla słuchacza. W ten sposób staram się przedłużać żywotność piosenek.

Walczysz w studio. A w życiu?

Skończyłam już wszystkie wojny. Na samym końcu, gdy stoczyłam bitwę już niemal z całym moim światem, okazało się, że musiałam rozegrać jeszcze tę ostatnią –  ze sobą. Ta była chyba najtrudniejsza.

Boisz się o siebie?

Nie. Już nie. Przyjęłam do swojej świadomości, ze jestem inna, niż myślałam. Wcześniej zwyczajnie pozwalałam, by moje otoczenie mnie programowało. Kiedyś zawsze potrzebowałam komuś wierzyć i mieć w tym oparcie. I to zaufanie pozostawiało swoje skutki uboczne. Spowodowało, że przestałam myśleć samodzielnie.

Ktoś Cię pieczołowicie kreował?

Tak. Mam wrażenie, że w takim doświadczeniu nie jestem odosobniona. Wielu ludzi sobie na to pozwala. Wygodniej jest żyć ze świadomością, że ktoś nami kieruje, za nas decyduje. Łatwiej jest rzucić na kogoś odpowiedzialność, niż samemu poczuć jej ciężar.

Kto miał największy wpływ na konstruowanie tej Edyty, która w końcu musiała rozpaść się na kawałki?

Trudne pytanie. Osobiste. Myślę, że bezpośredni wpływ na moją destrukcję artystyczną i osobowościową miało moje małżeństwo. To działo się powoli, nie miałam świadomości tej przemiany. Choć moim fani, co niesamowite, wiedzieli to. Jedni mówili: „Żyj tak, jak czujesz. Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa”. A drudzy: „Ty się gdzieś zapadłaś, to nie jesteś prawdziwa Ty”. A ja? Na samym końcu tego rozrachunku wierzę, że postąpiłam słusznie, rezygnując ze światowej kariery dla budowania Rodziny. Los pozwolił mi mieć drugi sens życia – Syna. Bo pierwszym sensem istnienia dla mnie od zawsze była Muzyka. Kilka lat poświeciłam na wychowanie Allana i kształtowanie jego wrażliwości, osobowości. Mam nadzieje, że to w nim zostanie.

Niektórzy mogą pomyśleć tak: w głowie jej się poprzewracało. Dziewczyna miała wszystko. Sławę, urodę, męża, który ją otaczał puchem. Mówiłaś, że był dla ciebie za dobry.

Tak mówiłam. Przez kilka lat skutecznie ukrywałam przed kamerami fakt, że przechodziliśmy kolejny i kolejny kryzys. Tak usilnie starałam się to ukryć, ze wręcz przerysowywałam komplementy.

Jesteś jak najlepszy sen copywritera, jak najdoskonalsza reklama, którą albo się kocha, albo nienawidzi.

Naprawdę? Pamiętaj, że to, jak ludzie mnie postrzegają, nie ma często nic wspólnego z tym, jak postrzegam siebie ja sama. Dziś jestem po prostu sobą, nie zamierzam udawać kogoś innego, by schlebiać czyimś gustom. Nie muszę. To, że ktoś dostrzega we mnie kobiecość idealną, nie znaczy, że ja siebie oceniam podobnie.

Zaczynasz nowy etap. Można zacząć od nowa, będę gwiazdą, która odniosła – jak na polskie realia – międzynarodowy sukces?

Nie przesadzałabym z tym wilkiem sukcesem. Zacząć wszystko od nowa można w każdym momencie życia. Na życie składają się przecież różne jego etapy.

W Polsce trudno być gwiazdą?

A kto to jest „gwiazda”? Dziś ten tytuł rozdawany jest zbyt pochopnie. Myli się go z popularnością, chwilową wrzawą. Czy jest mi trudno? Czasem tak, bo bardzo poważnie i z pokorą traktuję zaszczyty, które mnie w życiu spotykają. Mam świadomość posiadania ogromnego wpływu na ludzi. Na ich rozwój emocjonalny. To duża odpowiedzialność, np. za wybory jakich dokonują młodzi ludzie. Nie chodzi tylko o trywialne ścięcie włosów, krój sukienki. Dziś naśladownictwo jest tak pospolite, że trzeba cały czas pamiętać, co sie do publiczności mówi, jakim jest się przykładem.

Nie masz wrażenia, że już od dawna nie powstają takie utwory, jak: „Dziwny jest ten świat”, „Autobiografia”, „To nie ja byłam Ewą”, „Sen o dolinie”?

Jestem pewna, że sztuka jest nieskończona. Nie dokonała sie, nie wypaliła. Być może przyjmując od dzisiejszego świata tyle bodźców, zgubiliśmy nieco czysty tor tworzenia. W głowach zamiast kreatywności mamy chaos. Ciągle jednak jest szansa na arcydzieła. Wierzę dzisiejszym Twórcom, są potrzebni mi i innym wykonawcom.

Ela Zapendowska powiedziała, że gdybyś się urodziła teraz, zyskałabyś znacznie więcej. Bo nasz rynek nauczył sie, jak promować, jak sprzedawać muzykę.

Nie zgadzam się z tym kompletnie. Dziś nasz rynek nie nauczył się, a wręcz oduczył sprzedawać muzykę. Nauczył się promować, owszem, ale tylko błyskotki. Gdybym urodziła się dziś, z moją wrażliwością na muzykę i na ludzi, z moją empatią, bez odporności której uczyłam się latami, świat by mnie zmiażdżył. Co za bzdura.

Potrzebujesz genialnego kompozytora?

Zawsze będę potrzebowała dobrych kompozytorów. Kiedy dobieram repertuar na kolejne płyty, staram się zawsze pamiętać, że to musza być piosenki, które będę chciała śpiewać również przez kolejne 15 lat. Nigdy nie miałem jednolitych utworów na jednej płycie. Krytycy od początku zarzucali mi, że trudno mnie zaszufladkować. I o to mi chodziło! Zanudziłabym się kompletnie, gdybym miała śpiewać tylko jeden gatunek muzyczny.

Piosenka życia jest jeszcze przed Tobą?

W moim życiu kluczowe są chyba trzy piosenki. Pierwsza to „Litania”. To najtrudniejszy utwór w moim repertuarze. Nie zawsze mogę go zaśpiewać. Wymaga ode mnie bardzo dobrej formy wokalnej. Potem pojawiała się piosenka, która przyniosła mi bardzo dużo szczęścia: „Stop” (z repertuaru Sam Brown – przyp. red). Spowodowała dużo zmian zawodowych. A ostatnia, która jest wyznacznikiem tego, kim jestem dziś jako artysta i człowiek, jest nagranie Czesława Niemena. Namawiał mnie kiedyś do zaśpiewania tej piosenki. Uznała, że to byłoby zbyt zuchwałe, by mierzyć się z nią. Wiele, wiele lat później przyszedł dzień, kiedy obudzałam się z myślą, że już czas ją wykonać: „Dziwny jest ten świat”.

Jest cienka granica między wzruszeniem a egzaltacją, gwiazdorstwem. Freddie Mercury był kiedyś na zakupach ze swoją przyjaciółka. Wysiedli z samochodu, a gdy ona poprosiła go, by zamknął drzwi, odpowiedział: „Jakie drzwi? Ja jestem pieprzoną gwiazdą rocka i nie potrafię ich zamykać na jakiś przycisk. Zadzwoń do mojego agenta”.

Gdy dorastałam, słyszałem legendy na temat zachowań artystów. To, że ktoś jest wielkim artystą, nie upoważnia go do bycia chamem, arogantem, nie upoważnia do nieszanowania ludzi. Gdy przyjmuję zaproszenia na festiwale, staram się mieszkać w innym hotelu niż większość Artystów, bo irytuje mnie głośny styl bycia. Poza tym lubię być niewidzialna. Lubię tak po prostu zjeść śniadanie, pójść na spacer, zanim potem oddam siebie całą na scenie. Traktuję ludzi tak, jak sama chciałabym być przez nich traktowana. To bardzo proste. Ale są momenty, za kulisami, kiedy emocje i adrenalina potrafią dominować nad wszystkim. Dla mnie momenty wyjścia na scenę i zejścia z niej są absolutnie święte. Muszę mieć czas na ogromne skupienie lub na dekompresję. Wyjście wtedy do fanów, do fotoreporterów jest dla mnie niewyobrażalne. I jeśli ktoś wchodzi mi wtedy prze oczy z fleszem, denerwuję się. W tym sensie pozwalam sobie na bycie gwiazdą.

Clarissa Pinkola Estes w książce „Biegnąca z wilkami” stwierdziła, że dzikie zwierzęta i dzikie kobiety są zagrożonymi gatunkami, bo przez lata cywilizacja wtłaczała im do głowy role. Ile dzikości jest w tobie?

No widzisz, ona też nawiązuje do tematy z początku naszej rozmowy, do programowania kobiecych umysłów. Dzikość jest cudowna. W życiu raczej sobie na nią nie pozwalam, ale na scenie absolutnie tak! Józefowicz jako pierwszy ochrzcił mnie kiedyś „scenicznym zwierzęciem”. Na scenie pozwalam, by wydarzyło się niemal wszystko. Emocje, które się wtedy rodzą, są nieodtwarzalne. Za to kocham scenę.

 Nie rozpieszczasz fanów, długo każesz czekać na nową płytę. Wszystko już zapięte na ostatni guzik?

Nie wszystko, oczywiście. Zawsze uważam, że można coś poprawić. Przykładem podobnego spojrzenia jest Edyta Bartosiewicz, która od 12 lat nie może się zdecydować, by zamknąć materiał. jestem bardzo wybredna, jeśli chodzi o repertuar. A ponieważ sama nie tworzę, jestem zdana na twórców. Nie chcę śpiewać czegokolwiek.

Jakie będę nowe piosenki? Kto je napisał? Kiedy premiera?

Chciałabym, żeby płyta była gotowa jak najszybciej. Ale padło już tyle deklaracji, że nie chciałabym składać kolejnej. Długo czekałam, żeby wejść do studia i z prawdziwą chęcią nagrać piosenki. Bo poprzednią płytę „E.K.G.” nagrywałam pod presją, że trzeba. W studio nagraniowym w domu, dwa pietra wyżej, spał Allan. Usypiałam go, myłam zimną wodą twarz, piłam kawę i biegłam na dół. Nie w takich warunkach powinno się pracować nad płytą. Teraz chciałbym się poczuć artystą z czasów, gdy dużo lepiej mogłam się skupić. Jak bardzo instynkt mamy mi na to pozwoli? Zobaczymy.

Ktoś Ci teraz doradza, jakie piosenki wybrać na płytę?

Doradcę mam zawsze tego samego. Liczy się tylko moja intuicja artystyczna. Płyta będzie w opakowaniu nowoczesnej aranżacji, ale z duszą. Trochę jak w kompozycjach Alicii Keys i Beyonce. Będzie kilku producentów bo każdy z nich jest dla mnie inną inspiracja.

Sting ma łatwiej. Komponuje dla siebie. Chciałbyś tak?

Myślę, że nie potrafię komponować, choć są osoby które twierdzą, że mam tyle muzyki w sobie, tyle dźwięków, że przyszłoby mi to z łatwością. Jednak nie mam takich ambicji, żeby tworzyć wszystko. Lubię być tym trzecim elementem – po kompozytorze i autorze tekstu, lubię ożywiać piosenkę.

Jacek Cygan ma już dla Ciebie gotowe teksty?

Jacek napisał piękny tekst do „Etiudy listopadowej” Chopina, którą zaśpiewałam i która w tym roku będzie miała swoją premierę.

Nagranie „Teraz – tu” promujące nowy album, do którego słowa napisała Karolina Kozak, jest o tobie?

Tak.

O świadomym nieistnieniu?

Nieistnieniu, zapomnieniu. Od dawna chciałam mieć taką piosnek. Wiele jest piosenek o miłości, o rozstaniu, o przyjaźni. A przecież w życiu jakże ważny jest rodzaj emocji, które tak skrupulatnie ukrywamy: sensualność, zauroczenie, pożądanie. Ta piosenka mówi o odczuciach, d0 których czasem nie chcemy się przyznać, bo graniczą z grzechem. Ale uważam, że fascynować się kimś, podglądać go w codziennych sytuacjach, tęsknic za dzikością i namiętnością, jest cudowne.

Tęsknisz za prawdziwą miłością?

Nie. Nie tęsknię.

Bo już jej zaznałaś albo zaznajesz…

Dzisiaj mam tyle miłości, ile potrzebuje. Zresztą tęsknota jest bolesnym uczuciem i nie pozwalam sobie na nią wobec kogokolwiek lub czegokolwiek. Tęsknota mnie zatrzymuje.

Jesteś teraz zakochana?

Porównuje zakochanie do wiosny. Tak, czuje wiosnę.

Miałaś kilku menadżerów. Ostatnia była Maja Sablewska. Jednak wasze drogi się rozeszły.

Tak, zrezygnowałam z dalszej współpracy. Maja podjęła rolę, która nie jest spójna z rolą menadżera. Nasze marzenia i cele zbyt mocno się rozbiegły. Mogę pracować jedynie z ludźmi, którzy wyznają te same pasje i są w pełni świadomi odpowiedzialności, jaką im powierzam zapraszając do współpracy. Idę pełną parą. Jeśli ktoś dotrzymuje mi kroku t super. Jeśli nie, trudno. Współpracę z Mają zaliczam do bardzo radosnych etapów mojego życia.

Jesteś zaborcza?

Nie. Wręcz przeciwnie. Jestem jedną z nielicznych artystek, która nie stawia muzykom warunków współpracy na wyłączność. Inni tak robią. Wole, żeby ludzie mogli pracować z różnymi artystami, by mieli odniesienie, mogli się rozwijać i by nie nastąpiło zmęczenie materiału. Nie przeszkadzało mi więc, że Maja miała innego Artystę.

Masz pomysł na nową Edytę? Jaka jest dzisiaj?

Muzyka zilustruje to najlepiej.

Uciekasz…

Nie, ale niezręcznie się mówi o sobie…

Radosna? Zagubiona? Poskładana? Mam dalej zgadywać?

Trudno to ocenić. Jestem z jednej strony bardzo wyciszona wewnętrznie, z drugiej – podekscytowana. trochę też zniecierpliwiona oczekiwaniem na muzyczny „poród”. Mam mnóstwo pomysłów w głowie, nadmiar energii. I zrobiłam sie uczulona na pesymizm. Poświęciłam nostalgii kilka lat. Nie były stracone, ale muszę podgonić czas. Wolę zamiast myśleć, czego mi brakuje, koncentrować się na tym co mam. Z chęcią zaszczepiłabym takie myślenie w innych ludziach. Szczególnie w kobietach, które zastanawiają sie, jak zmienić własne życie.

Co jest teraz dla Ciebie najtrudniejsze?

Nie ma dla mnie trudnych tematów. Dziś boje się wyłącznie o zdrowie i bezpieczeństwo swojego dziecka, o jego rozwój. Jeśli ono będzie bezpieczne, nie boję się niczego. Ani ludzi, ani trudnych decyzji i wyzwań. Życie ludzi odważnych. I ja takich lubię.

Powiedziałaś kiedyś, że Ela Zapendowska wyrwała Cię z domu rodzinnego. Właściwie nic o tym dotąd nie mówiłaś, jaki był ten dom.

Był, jak był.

Trudny?

Trudny. Początek mojego życia nie zapowiadał nic dobrego.

Skończyłaś technikum ogrodniczo-pszczelarskie?

Nawet nie. Wtedy przechodziłam kolejne castingi do „Metra”. Nie jestem więc ani technikiem pszczelarzem, ani ogrodnikiem.

Dzieciństwo jest Twoim tematem tabu? Każdy ma swoje demony z którymi musi sam się uporać…

To prawda, z tym walczyłam najdłużej. Gdy zostałam mamą, przez pierwsze dwa lata obsesyjnie wręcz robiłam wszystko byle tylko Allan nie płakał. Bo ze swojego dzieciństwa pamiętam głownie smutek. I gdy choć cień tego uczucia pojawiał się w jego oczach, natychmiast chciałam je przegnać. Teraz wiem, że dziecku trzeba pozwolić sie wypłakać, bo i takie emocji do pewnego rozwoju są potrzebne. Ciągle się uczę. Allanek w marcu kończy siedem lat. A moje dzieciństwo? Dzisiaj patrzę z wdzięcznością na tematem czas. To tamten etap właśnie zdecydował o mojej wnikliwości działaniu, pedanterii, staranności i wrażliwości na świat. To z kolei ma bezpośredni wpływ na mnie jak artystę. Doświadczenia mojego życia bardzo długo nosiłam w pamięci, jak plecak z kamieniami. Dopiero nabyta wiedza pozwoliła mi te kamienie ukruszyć i wreszcie ten plecak zdjąć z ramion. Ciekawe, że kiedy nadchodzi ten moment, nie odczuwa się nawet ulgi. Nie czuje się po prostu nic.

Mówisz, że chcesz chronić swoje dziecko. Jednak Allan, tak jak Ty, jest z rozbitej rodziny.

Nigdy nie planowałam przecież, że się rozwiodę. Ważne, by nie rozgrywać własnych zawiedzonych ambicji i emocji kosztem dziecka. W tym sensie doświadczenie mojego dzieciństwa przydało się. Dlatego właśnie postaram się, by Allan miał nieprzemienną opiekę obojga Rodziców. Ważniejsze jest, by dziecko miało dwoje uśmiechniętych, kochających go rodziców, mieszkających osobno, niż rodziców sfrustrowanych, krzyczących i zapłakanych, mieszkających razem.

Temat filmu o Tobie jest wciąż aktualny?

Tak, chciałbym, żeby taki film powstał.

Komedia? Melodramat? Sensacja?

Obyczajowo-nieobyczajowy. Dużo komedii i trochę sensacji, żadnego science fiction.

Bawisz się stwierdzeniami. Na pewno nie masz w sobie czegoś z szulera?

Nie potrafiłabym grac tyle lat. Już dawno zostałaby zdemaskowana. Przyznaje, że okłamałam kilka razy publiczność, ale musiałam to zrobić, by chronić swoją rodzinę, dlatego np. przeczyłam kryzysowi w małżeństwie.

Kobieta po przejściach, wzmocniona i doświadczona, potrzebuje teraz w ogóle mężczyzn?

Przez lata wierzyłam, że partner potrzebny jest, bym przeglądając się w jego oczach, mogła budować własne poczucie wartości, kobiecości. Kruszałam tak, jak zmieniało się jego spojrzenie. Nie chcę dopuścić, by moja samoocena zależała jeszcze kiedykolwiek od mężczyzny. Nikt, poza Synem, nie będzie miał tak bezpośredniego wpływu na moje emocje czy samopoczucie. Lubię wolność, z którą się budzę codziennie i pije kawę. Dzień płynie tak, jak go sobie zaplanuję. Osoby, które są dziś w moim życiu, szanują to. Zresztą, nie chcę też, by ktoś poświęcał się dla mnie. Oddaję z radością to samo, co dostaję.

Mówiłaś, że jesteś zakochana. Czego oczekujesz od mężczyzny?

Prywatność to Prywatność, ale… W mężczyznach cenię sobie siłę, spokój i niezależność. Przejrzystość widzenia. Pozwalam sobie fascynować się mężczyznami, ale już nigdy się nie podporządkuję. Kobieta nie może opierać swojego świata na czyjejś opinii. Zrozumiałem to, przeszłam czas bolesnej zmiany i zwątpienia. Podniosłam się inna. I nie utracę już siebie.

Ponoć w życiu piękne są tylko chwile. Czego żałujesz?

Relacji międzyludzkich. Szkoda, że pewnych nie można powtórzyć. Życie jest fascynujące, ponieważ ciągle przynosi nowe rozwiązania. Nie można wszystkiego zaplanować, wierzę w przeznaczenie. Jestem Szczęśliwa.

Rozmawiał Darek Maciborek
Zdjęcia Marlena Bielińska



Komentarze




Dodaj komentarz

W górę ↑